- Proszę pana.
Szum dysz wodnych, wodotrysków i
pobliskiego chlupotania fałd tłuszczu na uczestniczkach wodnego aerobiku w
sąsiednim basenie skutecznie zagłuszyły starszą panią, która skierowała te
słowa do ratownika, skrywającego się przed słońcem pod sporych rozmiarów
parasolem. Młody człowiek siedział na podwyższonym krześle, by mieć baczenie na
cały basen solankowy i instruktorkę aerobiku, która gibko wymachiwała
kończynami, w rytm ogłuszającej muzyki, dobiegającej z głośników we wrocławskim aquaparku.
- Proszę pana! – Starsza pani podniosła
nieco głos, ale to i tak nie wystarczyło, by zwrócić na siebie uwagę oczu ratownika,
bezpiecznie ukrytych za ciemnymi okularami, niepokojąco podobnymi do tych,
które spopularyzował Tom Cruise w filmie „Top Gun”.
Dama w podeszłym wieku i
wielobarwnym kostiumie kąpielowym pomachała ręką z wyraźnym zniecierpliwieniem.
Już od dłuższej chwili usiłowała przywołać do siebie ratownika bez wychodzenia
z basenu, wołając, machając rękami i rozchlapując wodę, co spowodowało, że właściwie wszyscy
zgromadzeni w solance oraz w sąsiednim basenie rekreacyjnym patrzyli na nią,
oprócz przyzywanego.
- PROSZĘ PANAAAAA!!! – Ryknęła starsza
pani, machając obiema rękami i chlapiąc wodą na wszystkie strony. – PANIE RATOWNIKUUU!!!
HEEEJ!!!
Człowiek w czerwonej koszulce
ocknął się z letargu, zeskoczył z krzesła i dwoma susami znalazł się przy
krawędzi basenu.
- Co się stało? Źle się pani
czuje?
- Nie – odpowiedziała dama z
godnością. – Zgubiłam czapkę. Albo ktoś mi ją ukradł. Tak, na pewno ktoś ją ukradł, bo wie pan, ja nigdy nie zdejmuję czapki przy takim słońcu.
Ratownik zdjął ciemne okulary i
przykucnął przy krawędzi basenu.
- Proszę pani, ja tu pilnuję,
żeby nikomu nic się nie stało. Ratuję życie – dodał z dumą, nieco głośniej, by
jego słowa doleciały do instruktorki aerobiku, która właśnie dotykała rękami
stóp, wyginając tylną część ciała.
- Na razie wszyscy mają się
dobrze – stwierdziła oburzona dama, rozglądając się dookoła – a moja czapka zniknęła.
Położyłam ją tam, z boku. I nie ma. Ktoś musiał zabrać.
Młody człowiek westchnął.
- A pytała pani ludzi? Może ktoś
znalazł i zostawił przy kasach?
- Proszę pana – odparła staruszka
z godnością – nie po to wam płacę, żeby wychodzić z basenu przed czasem.
- Czyli pani nie szukała, a ja
mam to robić? - Zakołysał się na piętach ze złością. - Jestem ratownikiem, nie informacją rzeczy zaginionych…
- Mógłby pan zapytać tamtego
człowieka przy zjeżdżalni. I tego tam dalej, za krzakami, co od kwadransa stoi z łopatą i pali papierosa. Nie
wygląda na bardzo zajętego.
Ratownik znowu westchnął, po czym podniósł się i
założył z powrotem okulary. Muzyka nieco przycichła, bo zajęcia z wodnego
aerobiku właśnie się skończyły, a powabna instruktorka usiadła nieopodal.
- Nie mogę stąd odchodzić, muszę
pilnować basenu. I powiem pani coś jeszcze – dodał podnosząc głos, zanim zdążyła się wtrącić. Zerknął przez ramię, czy instruktorka go słyszy. –
Powiem pani to, czego się tu nauczyłem o życiu. Patrzę na ludzi codziennie, to
wiem dużo. Ludzie kradną. Tak. W zeszłym tygodniu jakiś gnojek zajeb…ukradł mi szampon, jak byłem w saunie. Trzeba swojego pilnować i nie dać się. Takie życie,
proszę pani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz