niedziela, 13 lipca 2014

odc.68: TAKIE ŻYCIE

 

- Proszę pana.
Szum dysz wodnych, wodotrysków i pobliskiego chlupotania fałd tłuszczu na uczestniczkach wodnego aerobiku w sąsiednim basenie skutecznie zagłuszyły starszą panią, która skierowała te słowa do ratownika, skrywającego się przed słońcem pod sporych rozmiarów parasolem. Młody człowiek siedział na podwyższonym krześle, by mieć baczenie na cały basen solankowy i instruktorkę aerobiku, która gibko wymachiwała kończynami, w rytm ogłuszającej muzyki, dobiegającej z głośników we wrocławskim aquaparku.
- Proszę pana! – Starsza pani podniosła nieco głos, ale to i tak nie wystarczyło, by zwrócić na siebie uwagę oczu ratownika, bezpiecznie ukrytych za ciemnymi okularami, niepokojąco podobnymi do tych, które spopularyzował Tom Cruise w filmie „Top Gun”.
Dama w podeszłym wieku i wielobarwnym kostiumie kąpielowym pomachała ręką z wyraźnym zniecierpliwieniem. Już od dłuższej chwili usiłowała przywołać do siebie ratownika bez wychodzenia z basenu, wołając, machając rękami i rozchlapując wodę, co spowodowało, że właściwie wszyscy zgromadzeni w solance oraz w sąsiednim basenie rekreacyjnym patrzyli na nią, oprócz przyzywanego.
- PROSZĘ PANAAAAA!!! – Ryknęła starsza pani, machając obiema rękami i chlapiąc wodą na wszystkie strony. – PANIE RATOWNIKUUU!!! HEEEJ!!!
Człowiek w czerwonej koszulce ocknął się z letargu, zeskoczył z krzesła i dwoma susami znalazł się przy krawędzi basenu.
- Co się stało? Źle się pani czuje?
- Nie – odpowiedziała dama z godnością. – Zgubiłam czapkę. Albo ktoś mi ją ukradł. Tak, na pewno ktoś ją ukradł, bo wie pan, ja nigdy nie zdejmuję czapki przy takim słońcu.
Ratownik zdjął ciemne okulary i przykucnął przy krawędzi basenu.
- Proszę pani, ja tu pilnuję, żeby nikomu nic się nie stało. Ratuję życie – dodał z dumą, nieco głośniej, by jego słowa doleciały do instruktorki aerobiku, która właśnie dotykała rękami stóp, wyginając tylną część ciała.
- Na razie wszyscy mają się dobrze – stwierdziła oburzona dama, rozglądając się dookoła – a moja czapka zniknęła. Położyłam ją tam, z boku. I nie ma. Ktoś musiał zabrać.
Młody człowiek westchnął.
- A pytała pani ludzi? Może ktoś znalazł i zostawił przy kasach?
- Proszę pana – odparła staruszka z godnością – nie po to wam płacę, żeby wychodzić z basenu przed czasem.
- Czyli pani nie szukała, a ja mam to robić? - Zakołysał się na piętach ze złością. - Jestem ratownikiem, nie informacją rzeczy zaginionych…
- Mógłby pan zapytać tamtego człowieka przy zjeżdżalni. I tego tam dalej, za krzakami, co od kwadransa stoi z łopatą i pali papierosa. Nie wygląda na bardzo zajętego.
Ratownik znowu westchnął, po czym podniósł się i założył z powrotem okulary. Muzyka nieco przycichła, bo zajęcia z wodnego aerobiku właśnie się skończyły, a powabna instruktorka usiadła nieopodal.
- Nie mogę stąd odchodzić, muszę pilnować basenu. I powiem pani coś jeszcze – dodał podnosząc głos, zanim zdążyła się wtrącić. Zerknął przez ramię, czy instruktorka go słyszy. – Powiem pani to, czego się tu nauczyłem o życiu. Patrzę na ludzi codziennie, to wiem dużo. Ludzie kradną. Tak. W zeszłym tygodniu jakiś gnojek zajeb…ukradł  mi szampon, jak byłem w saunie. Trzeba swojego pilnować i nie dać się. Takie życie, proszę pani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz