czwartek, 17 grudnia 2015

odc.179.: ZA DUŻO ZACHODU


-… i widzisz, tu ma takie szufladki, a tamto miało tylko po lewej, a tu ma po środku, chyba ładniej, a cena prawie taka sama jak tamten w Kauflandzie, czy w Tesco, już nie pamiętam, nie, no i tu ma takie lusterko, nawet coś widać, a w tamtym to nie wiem, bo opakowanie nie dało się zdjąć, to które mam kupić? No wiem, że nie widzisz, ale ja ci mówię, to chyba możesz mi cos doradzić… Tak, wczoraj do ciebie dzwoniłam, bo chciałam… Czekaj, a tu ma jeszcze taki elegancki łańcuszek, ale nie wiem do czego, czekaj, obrócę i zobaczę – przerwała na chwilę kobieta z upiętymi wysoko włosami, rozwianymi z emocji i szału przedświątecznych zakupów, trochę spocona, bo w grubej brązowej kurtce mimo stosunkowo wysokiej (jak na grudzień) temperatury. Oparła telefon o ramię, przytrzymała podbródkiem i podniosła niewielką imitację sekretarzyka z szufladkami na biżuterię, wyjmując przedmiot z folii. 
- Wiesz co, chyba jednak tego nie kupię, bo ma tu na dole takie zadrapanie, no ostatnia sztuka… Nie, dla teściowej mam już album na zdjęcia, czyli z głowy, a z tym to chciałam dla siebie właściwie, ale to za dużo zachodu. No racja, dzwoniłam wczoraj, bo coś od ciebie chciałam, ale wiesz, nie pamiętam, poczekaj…
Kobieta odłożyła sekretarzyk, odsapnęła i czujnie rozejrzała się po sklepie. Mimo przedpołudniowej pory wielki osiedlowy market pełen był klientów, oglądających, porównujących, kupujących, z listą w dłoni lub w popłochu. Jedni w nerwach, popychają wózkami, łokciami, poirytowani, zaś inni spokojnie się rozglądają, zastanawiają się, głośno komentują i opowiadają przypadkowo spotkanym osobom o swoich planach.
Otumaniająca gorączka przedświąteczna rozpanoszyła się po city, zarażając między innymi dzieci, które co kilka minut zmieniają zdanie co do upragnionych prezentów - w zależności od tego, co zobaczą w sklepie lub w telewizji. O tej porze roku obłęd zakupów dopada również osobniki dorosłe, pozornie odporne na reklamy, a w rzeczywistości reagujące zgodnie ze swoją naturą oraz przewidywaniami specjalistów od marketingu. Promocje, okazje, których nie wolno przegapić (absolutnie!), feeria świateł walących po oczach, melodii lastkrismasowych, z obowiązkowym samotnym w domu Kevinem – zestaw ten z jednej strony odstrasza, z drugiej zachęca do ponownego, corocznego spotkania, jak dawno niewidziany wujek, za którym się tęskni, choć w rzeczywistości to nudziarz. Ale swój, na dodatek kochany, z garścią opowieści o tym, jacy byli rodzice, kiedy byli mali, czyli strasznie dawno temu, w odległej Galaktyce. Dlatego czy się w coś wierzy, czy tylko odprawia rytuały, żeby teść nie marudził i dzieci mogły opowiedzieć w szkole, że była choinka, prezenty i kolędy, trzeba się przejść po sklepach lub od połowy listopada przeglądać Internet w poszukiwaniu prezentów idealnych. Następnie należy rozważyć do których dziadków w tym roku idziemy lub jedziemy, a może kogoś zaprosimy, by talerz dla wędrowca nareszcie się przydał? A, tak, mieliśmy nie rozmawiać o uchodźcach, bo to prawie jak o polityce. Co dalej? Rytualnie ukatrupić karpia i zaczarować, żeby smakował nie jak kałuża, tylko normalnie, oczywiście nagotować wszystkiego jak dla całej armii, nalepić uszek i pierogów, jakoś pogodzić rodzinne tradycje, bo u jednych barszcz, a u drugich grzybowa, a upiornie słodką kutię to nie tylko rodzina zza Buga zje…
- Już wiem, co od ciebie chciałam. No słuchaj, ale sama już nie wiem, bo to chyba za dużo zachodu i skąd ja będę wiedziała, co z tym zrobić? No kiedy założyć, a kiedy zdjąć, bo jak coś wyleję, no jak to z czym, no rękawiczki takie kiedyś miałaś, wiśniowe? Nie na zakupy przecież, takie długie, na bal sylwestrowy? No właśnie, pożyczyć, bo po piętnastu latach mnie ten mój wreszcie gdzieś zabiera, aż nie wierzę, ale mówi, masz tu, patrz, kupiłem zaproszenia, blisko, pod Wrocławiem, z kulturą będzie! No to ja i buty kupiłam na obcasie, w Dominikańskiej poszłam, ładnie tam, tyle ludzi i świateł, że zwariować można, ale przepięknie, idź to sama zobaczysz. A sukienkę mam, tylko mi krawcowa znajoma poszerzyła trochę, bo wiesz, kupowałam na oko, a lata lecą. No kilogramy wręcz przeciwnie, bardzo śmieszne, też nie jesteś coraz szczuplejsza. Jezu przestań, dobrze wyglądasz, a widziałaś siostrę mojego szwagra? Ta to chyba niczego sobie nie żałuje! Nie znasz, no a co to ja… A no i bolerko mam takie, żeby grube ramiona zakryło, a potem będzie ciemno i każdy wypity, to chyba nikt nie zwróci uwagi, a tu mi teściowa mówi, że jak ona chodziła na bale, to się rękawiczki elegancja Francja nosiło! No ale wiesz co, ja chyba jednak nie chcę, niech się ten mój cieszy, że z nim idę, będę wyglądać, mam fryzjera i sukienkę, z bolerkiem będzie jak trzeba, z tym to za dużo zachodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz