niedziela, 4 czerwca 2017

odc.205.: W PORZĄDKU


Siły co najmniej herkulesowej potrzeba do otwarcia drzwi wejściowych, prowadzących do pozornie archaicznej instytucji, jaką jest poczta, w tej konkretnej zakurzonej placówce, mieszczącej się na styku wrocławskiego Starego Miasta, Szczepina i Popowic. Prozaicznej więc czynności wkraczania do środka oraz próbom wydostania się na zewnątrz towarzyszą tu nieprzyzwoicie kojarzące się stęknięcia, jęki, okrzyki, prychnięcia i westchnienia, wspomagane przez rozmaite wyrazy nacechowane emocjonalnie, niekiedy niecenzuralne. To nikomu nie poprawia humoru – ani znużonemu do granic możliwości i służbowo obrażonemu personelowi, ani tym bardziej klientom, muszącym odstać swoje w obowiązkowych kolejkach, które tajemniczym sposobem nie znikają od otwarcia do zamknięcia tego sentymentalnie zatrzymanego w czasie przybytku pełnego zrozumiałych w tym miejscu znaczków i kopert, a także mieszanki towarów pasujących bardziej do stoiska wielobranżowego, takich jak na przykład gazet, zabawek, puzzli, słodyczy, napojów, koszulek z patriotycznymi napisami, rajstop, długopisów i wielu innych.
Przypuszczalnie specjalnie drzwi wejściowe obciążono czymś w rodzaju maksymalnie przyblokowanego opóźniacza, żeby wykluczyć ewentualne próby trzaskania nimi, co zapewne niejednemu petentowi przyszło do głowy po wizycie i próbie wykonania prostej czynności, jaką jest na przykład nadanie przesyłki uprzednio opłaconej przez Internet, z wydrukowanym i naklejonym znaczkiem.
- Nie mogę zeskanować – poskarżyła się nieszczęśliwym tonem znużona brunetka w pogniecionej koszuli z logo poczty.
- Na potwierdzeniu nadania jest ten sam kod, prawda? – Zasugerował uprzejmie pogodnie uśmiechnięty młodzian. - To może tam się da?
Pani z okienka łypnęła podejrzliwie okiem.
- Tu też się nie da, bo zamazane. I mokre.
- Wie pani, pada deszcz – młodzian próbował się tłumaczyć i na dowód swych słów potrząsnął mokrym kokiem i nogawkami przykrótkich spodni, aby spłynęły na podłogę pozostałości ulewy, która faktycznie w to wtorkowe popołudnie pieczołowicie umyła Wrocław.
- Czy mimo to można nadać tę przesyłkę? Bardzo mi na tym zależy. Już opłacone…
Okienko westchnęło.
- Wpiszę ręcznie.
- Bardzo pani dziękuję…
Za młodzianem formowała się coraz dłuższa kolejka, pomimo kilku czynnych okienek.
- Teraz kupić znaczek to problem – starsza pani głośno westchnęła i machnęła parasolką w kierunku młodziana – a kiedyś to człowiek przychodził, kupował i komu to przeszkadzało?... O, Marysiu!!!
Wszyscy drgnęli, bo głos starowinki z parasolem sięgnął wysokiego C, aż uszy zabolały.
Młoda kobieta stojąca w kolejce obejrzała i uśmiechnęła.
- A, to pani, dzień dobry.
- Marysiu, a ja myślałam o tobie. Jak się mama czuje?
- Dobrze już, dziękuję.
- Ale była chora przecież – dopytywała się starowinka – nawet sąsiadka mówiła, że w zeszłym tygodniu pogotowie u was było i wszyscy się bardzo martwimy. Bardzo!
- Wszystko już jest w porządku, naprawdę
- Teraz wszyscy albo chorują i umierają w domu, albo gdzieś jadą i tam ktoś ich zabija.
- Proszę się nie martwić, z mamą już dobrze, to nic groźnego.
- Groźnie to było u nas ostatnio na Zielonogórskiej. Widziała pani w nocy, jak spalili śmietnik? A w telewizorze mówią, że nie znamy dnia ani…
- Już wszystko jest w porządku – młoda kobieta ucięła te dociekania. – Teraz moja kolej, do widzenia.
Podeszła do okienka.
- Dostałam SMS, że jest już moja przesyłka do odebrania.
- Dowód perosz.
- Oj, nie wzięłam torebki – wyciągnęła z kieszeni telefon, pogłaskała ekran palcem i pokazała w kierunku okienka. – Ale w SMS nie ma nazwiska, tylko numer przesyłki, to po co dowód?
- Żeby panią zidentyfikować.
- A co ja jestem, zwłoki? – Mruknęła kobieta do siebie. – Nie można bez dowodu? Mam numer przesyłki.
- Jest dowód?
- Nie, ale zaraz wracam – kobieta obrzuciła kolejkę wzrokiem pełnym rezygnacji. – A będę musiała drugi raz stać w kolejce?
- Każdy musi stać w kolejce, chyba że kombatant albo w ciąży.
- Przepraszam – zza regału z czasopismami wyłoniła się bardzo wysoka, niezwykle szczupła i blada dama w kapeluszu. – A ja tylko chcę u państwa nabyć prasę. – Machnęła gazetą i plikiem krzyżówek. – Czy w tym celu również muszę stać w kolejce?
Kolejka prychnęła z różnym stopniem irytacji, a z okienka powtórnie nadano komunikat:
- Każdy musi stać w kolejce, chyba że kombatant albo w ciąży.
Dama pacnęła rzeczoną prasą o stolik, wzbijając tumany kurzu.
- W tym kraju nigdy do niczego nie dojdziemy! – Stęknęła ze złością, siłując się z drzwiami. Na szczęście z pomocą przyszły jej dwie kobiety, które właśnie wygrały walkę z klamką. Towarzyszyły im kilkuletnie dzieci, które natychmiast podbiegły do półki z książeczkami i kolorowankami.
- …mieliśmy jechać w góry albo nad morze. Leon, zostaw to.
- I co? Lenka, odłóż.
- Nad morzem co tam masz za widok? Nic nie widać, bo wszędzie te parawany.
- To nie rozkładaj.
- Leon, zostaw to. Inni mają, to my też, przecież nie po to jadę nad morze, żeby się na mnie obcy ludzie gapili.
- Teraz to nie wiadomo na kogo się trafi. Lenka, odłóż.
- No właśnie a w górach wszędzie daleko i ciągle trzeba chodzić pod górę. Leon, zostaw to. A wy gdzie? Polska czy gdzieś dalej?
- A ja nie wiem czy gdzieś będziemy jechać. Lenka, odłóż.
Młodzian przy okienku odebrał potwierdzenie nadania i sięgnął do kieszeni.
- Przy okazji chcę odebrać przesyłkę, mam tu awizo.
- Poproszę awizo… Pan tu podpisze, tylko wyraźnie.
- Oczywiście, ale przecież pani mnie zna, a nawet potrafi zidentyfikować… - Dodał z uśmiechem, wzbudzając konsternację zgromadzonych, jakby żart nie pasował do skostniałej instytucji lub był źródłem niebezpieczeństwa.
- Ale co pan?...
- Nic, już nic. Wszystko jest w porządku.