Letnie zadurzenie, miłosne oszołomienie, opętanie z podwyższonym ciśnieniem, rozszerzonymi źrenicami i rumieńcem, to częsty przypadek wakacyjnego podtrzymywania tradycji. Od wieków nasz gatunek z pierwszym cieplejszym dniem brał się do puszenia się przed płcią przeciwną, jak gołąb nadymający szyję i zamiatający chodnik przed ukochaną. Wiosenny lub letni taniec godowy, poszukiwanie partnera idealnego, wiedzie niekiedy na szlak z dala od domu, do którego jednakowoż w końcu się wraca i od razu bum! Zderzenie z brutalną rzeczywistością - nagłym przypomnieniem faktu istnienia odległości, która osłabia pamięć oraz uczucia. Poza tym, kiedy obiekt afektu jest daleko, uwielbienie słabnie, a myśli zaczynają krążyć wokół innych spraw i niekiedy naprędce skonstruowana więź znika. I nawet nie wyśle SMS!
Rozgrzany i prawdopodobnie lekko żarzący się tramwaj starego typu bez klimatyzacji, ozdobiony odrapaną „10”, zaskakująco gładko wziął zakręt na placu Bema, przechylając zawartość.
Puff, drzwi sapnęły i otworzyły się, odsuwając plecak młodziana na plecy starszej kobiety, która stała na stopniu za nim. Widocznie dotyk spoconego ciężaru nie był tym, czego kobiecina oczekiwała w miłe upalne wrocławskie popołudnie, bo odwróciła się i gniewnie spojrzała, aż chłopaka cofnęło.
- Uważa pan, uważa – oznajmiła.
Młodzian oddalił się czym prędzej na tył tramwaju, ciągnąc za sobą dziewczę o znudzonym wyrazie twarzy, która zdaje się była przyzwyczajona do tego właśnie grymasu, przybierając go bez wysiłku, odruchowo, jakby świat niczym nie mógł zaskoczyć siedemnastoleniej łamaczki serc. Wyprasowane włosy grzecznie przylegały do ramion, harmonijnie współgrając z obowiązkowym wystrzyżeniem jej lubego. Całości stylówki dopełnił jej ekstrawagancki warkoczyk lila ostry fiolet oraz jego wywalone na system, o czym świadczył napis na koszulce.
Przysiedli na tyłach tramwaju. Chłopak wydawał się być szczerze załamany, cierpiący za miliony co najmniej, a na dodatek miał prawdziwy powód.
- Pamiętam, pamiętam – powiedziała dziewczyna bez emocji – ale tu jest prawdziwe życie, a nie wakacje na Helu. Potrzymaj mi telefon – podała chłopakowi smartfona, włączywszy aparat fotograficzny na opcji selfie i przeglądając się w telefonie jak w lusterku. Wyjęła szminkę.
- Dałabym się zabić za ten odcień.
- Ja też – szepnął chłopiec z telefonicznym lustrem.
- Ty? Nie wiesz nawet, jaki lubię najbardziej…
- Nieprawda – chłopak potrząsnął bojowo grzywą i wyjął swój telefon. – O, tu mam zapisane, nie myśl sobie. Wszystko to, co o tobie wiem, co lubisz, czego nie lubisz...
- O kurwa. Seryjnie? – Dziewczyna była naprawdę zaskoczona, po czym okazało się, że również poirytowana.
- O kurwa. Ale jesteś freak. Wypierdalam z tego związku, mam to z głowy. I teraz stąd wypierdalasz. Żebym cię więcej, zboku.
Chłopak próbował coś tłumaczyć, wyjaśniać, ale było widać, że nie ma najmniejszych szans. Z miną obrazującą największe cierpienie wysiadł na placu Nankiera. Luba nawet mu nie pomachała, za to pogłaskała telefon, przytuliła do policzka i zaczęła wykład o życiu i związkach.
Czasem w tramwaju można poznać prawdziwe życie, aż się człowiek nie spodziewa.
- Mówiłam, kurwa, to paranoja, a nie miłość, ale mam go z głowy. Chyba nie będzie mnie śledził? Z Bydgoszczy przyjechał, kurwa, mówiłam, że to nie jest dobra opcja. Ale mam go z głowy. Jakby coś, to poproszę moich ziomków, żeby z nim wiesz. No. A teraz zapierdalam na dobry mecz. Co, kto gra? Nikt, kurwa, match to znaczy znaleźć kogoś idealnego, drugą połowę. Dlatego kurwa jadę, bo to łatwe na iwencie z pracy, znam ich od miesiąca, ale widać, że to są ziomy z kulturą. Najpierw idę do Maca, przecież nie będę piła na pusty żołądek. No, buźka.