poniedziałek, 11 lipca 2016

odc.197.: NIE DOGODZISZ


Z tyłu głowy czasem błąka się nieśmiała, choć dość przerażająca myśl, że rzadko, bo rzadko, ale zdarza się, że windy spadają. Scena z filmu „Speed” przemyka przed oczami, niesprecyzowane w czasie doniesienia prasowe o urwanych głowach, kończynach, stłuczeniach i innych wyrafinowanych obrażeniach ciała przypominają się akurat w tym momencie, gdy drzwi windy rozsuwają się gładko, zapraszając do wnętrza. Wtedy nawet lekkie, niewinne szarpnięcia powodują, że włoski na karku jeżą się w atawistycznym, słusznym odruchu.
Dzieje się tak, kiedy z windy korzysta się sporadycznie, natomiast gdy trzeba nią jeździć codziennie, ludzki umysł skutecznie wypiera makabryczne wizje i niepotrzebne lęki, koncentrując zmysły na czymś innym, jak chociażby na domyślaniu się, gdzie sąsiad z szóstego piętra kupił takie ładne pomidory, skoro w warzywniaku nieopodal bloku są tylko jakieś imitacje pozbawione barwy i smaku również. Podczas jazdy przez miliony pięter można zerknąć dyskretnie i bezkarnie na biust sąsiadki z parteru, która nie przepada za stanikiem i dumnie wypina do przodu imponująco skonstruowaną część ciała, powodując arytmię u grubego sąsiada z czwartego oraz wzrok pełen świętego oburzenia u starszej damy z ostatniego piętra, której jazgoczący przeraźliwym ujadaniem pudelek drażni wszystkich w stopniu porównywalnym do emocji wywołanych oglądaniem państwowych, tfu, narodowych „Wiadomości”.
W windzie osiedlowej w city wszyscy mruczą do siebie grzecznościowe „bry” i „dzenia”, rozwijając niekiedy te niemrawe przejawy elokwencji w rytualne pogawędki o pogodzie lub o tym, że na drugim robią remont już chyba od trzech miesięcy i ciągle jest hałas, pył i ciekawe czy spółdzielnia wie o tym, że rozwalili ścianę między kuchnią a pokojem. Nie wszyscy wszystkich znają, ale kojarzą się z widzenia, co w erze przewijania kciukiem nagłówków bez zagłębiania się w treści jest chyba normalnym zjawiskiem.
- Dzień dobry – wysapała sąsiadka z ostatniego piętra, taszcząc trzy wielkie siaty z zakupami. Sprana trwała na głowie idealnie współgrała z rozmazanym makijażem zmęczonych oczu, codziennie wypatrujących wybryków męża, fana browarnictwa, regularnie koczującego z kumplami pod sklepem monopolowym.
Jako odpowiedź kobieta zarejestrowała entuzjastyczne szczekanie małego kundelka, łagodnie strofowanego przez starszą panią oraz podekscytowane „dzień dobry” małego chłopczyka i nieco burkliwe „bry” młodego ojca, a także mruknięcie chłopaka ze słuchawkami oraz wzruszenie ramion nastolatki, której policzek prawdopodobnie przykleił się do smartfona, ponieważ podobno nikt nigdy nie widział tej dziewczyny bez telefonu.
- Powiedziałam jej, że już wiem, że nie chciała krzywej akcji, a potem i tak się pokłóciłyśmy – nastolatka zawiadomiła piskliwie nie tylko rozmówcę, ale i całą grupę sąsiadów, oczekujących z nią na windę.
- Jeszcze ja, jeszcze ja, proszę przytrzymać! – Rozległo się przy bramie i po chwili obok skrzynek na listy pojawił się sąsiad aktywista, co to w każdej sprawie zadziała, zbierze podpisy, załatwi latarnię na parkingu, festyn na boisku szkolnym i ławkę dla emerytów przy sklepie, do wyboru, do koloru. Człowiek – orkiestra, pożyteczny w tym samym stopniu, co namolnie gadatliwy. Spotkanie z nim to co najmniej kwadrans z głowy, jeśli chce się zachować choćby pozory uprzejmości.
- Jeszcze ja, ale nas dużo! To się nie zmieszczę, to pojadę następną, ale to miło tak się spotkać, tak – paplał, nie zważając na kompletny brak zainteresowania ze strony słuchaczy. - Drugą windę remontują, to teraz wszyscy razem tu musimy przez kilka tygodni. Ciasno, ale raźniej, co?
- Tato, a czy golyle pływają? – Zapytał chłopczyk. – Bo mama mówiła, że szympansy pływają żabką. A golyle?
- Nie wiem, sprawdzimy – mruknął ojciec, przytrzymując brodą zgrzewkę wody mineralnej i usiłując odnaleźć klucze w torbie z zakupami.
- Tato, a człowiek się lobi z małpy? Bo mama mówiła, że z małpy. A jak pójdziemy do zoo, to tam będą małpy czy się zlobią ludziowie?
- Ludzie – odruchowo poprawił synka mężczyzna, śmiejąc się ukradkiem.
Sąsiad aktywista westchnął teatralnie.
- Teraz dzieci są takie wykształcone, panie tego, ja to miałem szczęście, że rodzice chcieli do szkół posłać i pamiętam, że…
- O, już jest winda, przepraszam! – Kobieta z torbami i niegdysiejszą trwałą przepchnęła się do wejścia.
Powoli cała grupa zapakowała się do środka, nieco przepychając się w drzwiach z osobami, które usiłowały najpierw wysiąść.
- Boszsz – starsza pani z pieskiem zmarszczyła nos i powachlowała się ulotką z Lidla. – Ależ tu…
Winda ruszyła.
- …bo powiedziała, że ona wie lepiej, bo jest już w drugiej liceum, a ja dopiero zaczynam i że w pierwszej klasie będę nikim, rozumiesz, nikim! – Dziewczyna z telefonem była na granicy płaczu. – Myślałam, że liczy się coś innego niż fejm…
Chłopak w słuchawkach zerknął z zaciekawieniem najpierw na twarz dziewczyny, potem na jej zgrabną sylwetkę, z półsekundowym przystankiem między szyją a płaskim brzuchem.
Dziewczyna zauważyła spojrzenie chłopaka i uśmiechnęła się, nieśmiało kącikiem ust.
Piesek zaszczekał niecierpliwie.
- Zaraz będziemy w domu, zaraz, nie denerwuj się, ja wiem, że tu śmierdzi – starsza pani wachlowała się z energią, która mogłaby wytworzyć prąd w całym Wrocławiu.
Przez chwilę panowała cisza.
- Jednym śmierdzi – stwierdziła kobieta z torbami – innym pachnie. Jedni się myją, inni perfumą poleją. Jedni pierdz… - Urwała, widząc zaciekawione spojrzenie chłopczyka i wzrok pełen oburzenia sędziwej matrony. - Ludziom nie dogodzisz…
Chłopczyk aż podskoczył z radości.
- A tata lano też pieldnął! Ale w tajemnicy, nie w windzie.
- Synku!
- To moje piętro, do widzenia – drzwi windy rozsunęły się i starsza pani wyciągnęła na korytarz pieska, który zaczął obwąchiwać zakupy sąsiadki.
- Do widzenia – powiedział zarumieniony ojciec chłopczyka.
Piesek prychnął, kobieta z torbami pogłaskała dziecko po głowie, zaś młodzież nie zauważyła niczego, zajęta tańcem godowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz