wtorek, 31 października 2017

odc. 210.: NIE BÓJ NIC


- Kiedyś to był jeden „Społem” na dzielnicę i ludzie jakoś żyli. A teraz to co krok, co ulicę albo po kilka na jednej, wszędzie te Biedronki, Żabki, Małpki, chuje, muje, dzikie węże, a i tak są kolejki, no na co to komu, kurwa… - Poskarżył się światu młody facet stojący w koszmarnie długiej kolejce do kasy. 
Na siedem stanowisk tylko połowa zawierała kasjerkę płci obojga, więc kolejki nie malały, lecz ustawiały się mężnie wzdłuż alejek dyskontu mieszczącego się w podziemiach dawnego „Kameleona” przy ulicy Szewskiej.
- No, a niby pokazywali w radiu, że ludzie się nie rodzą. 
- Mówią, że nikomu nie przyrasta, kurwa.
- Tu się nie rodzą, to w Chinach nadrobią, nie bój nic. Ale skąd tu teraz tyle wiary?
- Bo masło tańsze.
Wobec tak oczywistej prawdy obaj rozmówcy pokiwali głowami i zamilkli na chwilę. Starszy w garniturze, młodszy w kurtce skórzanej, jakby od jednego stylisty symetrycznie wygoleni na głowach, brodaci na twarzach, z nagimi kostkami (to już chyba jakaś epidemia). 
- A co dzisiaj tankujesz?
- Łychę.
- Jaką?
- Z colą.
- Kurwa, porzygałbym się – skrytykował starszy. – Marnujesz procenty, leszczu.
- Na czysto nie mogę, bo muszę wstać o piątej, kurwa. Jeszcze nic nie spakowałem, ale muszę dzisiaj, bo rano nie będzie czasu. Czyli dzisiaj tylko kontrolnie drinkujemy, nie.
- Spoko, dolecimy i nadrobimy, nie bój nic.
- Rok temu w Turcji przez tydzień leżałem najebany, nic kurwa nie pamiętam z wakacji.
- Zrobimy zdjęcia, nie bój nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz