Nadmiernie urozmaicona
kolorystyka paznokci, kojarząca się z tęczą na niebie lub na wiadomym placu,
migała po oczach otoczenia w rytm palców stukających nerwowo w blat stolika.
Właścicielka tej obgryzionej z lekka, barwnej ekspozycji, siedziała wraz z
koleżankami w zewnętrznej części ogródka baru niesłusznie zwanego restauracją
jednej z sieci fast food i rozważała różne opcje przyszłej kariery. Grupę
tworzyły dziewczęta dojrzewające - jedne mniej, inne bardziej - w zależności od
genów, chęci sprostania wymaganiom otoczenia i warunków tak zwanych
zewnętrznych, chętnie podziwianych przez tłumy turystów, błąkających się
niezależnie od pory dnia i nocy po wrocławskim Rynku.
- Trzy dwóje, ja pierdolę, nigdy
nie miałam dwói na świadectwie. Myślałam, że matka mnie zabije, ale przestała
się odzywać.
- To masz luz, ja mam tylko
tróję, niby jedną, nie, a stara świruje i chce mi tableta zabrać. Chuj, schowam
i nie ogarnie, a za tydzień niby jadę na obóz.
Stukot paznokci przybrał na sile, jak rozpędzająca się lokomotywa.
- Nie masz żadnej dwói? No ja
pierdolę, nie ogarniam. Niedobre te frytki, wolę z kejefsi, bo tam keczup
normalnie bez łaski dają. Kto daje bez keczupu, nie.
- Nie mogłabym tu pracować.
- A niby czemu? Od 16-tki niby
można, nie.
- Zero kariery i walisz
spalenizną cały czas.
- Jakiej kariery, tu się nie
idzie dla kariery, pojebało? Za to moja sąsiadka mówi, że niby można trochę
dorobić i masz swój hajc.
- Słyszałam, że tu codziennie
jest inny kierownik, każdy po kolei.
Paznokcie zwolniły, zapewne dla odpoczynku. Ich właścicielka otarła dłonie serwetką.
- Bez sensu, nie ogarniasz, tylko
gadasz jak głupia. Jak po kolei. To każdy awansuje na chwilę, czyli nikt.
- Nie mogłabym tu pracować, tyle
ludzi ciągle. Chyba że w innym, gdzie są 2 osoby dziennie.
- To nic nie zarobisz, frajerko,
a i tak będziesz jebać frytami.
Marszowy rytm stukającej tęczy rozległ się na nowo i nieświadomie współgrał z łupaniną imitującą muzykę, dobiegającą z głośników.
- A słyszałyście tych Niemców, co
przed nami stali? Ni chuja nic nie ogarnęłam.
- Tych Niemców nie da się
zrozumieć.
- Ale sprzedawca wiedział co chcą
i gadał z nimi.
- Może mu palcem pokazali i
ogarniał z obrazków?
- Nie, gadał normalnie, guten i
ja mówił.
Tęczowe migotanie zamarło w podziwie, ale tylko na moment.
- Patrz, zna języki, a w maku
robi.
- Nie ogarniam, kurwa, co za
język. Mam aplikację tłumacza ale niby tylko do angielskiego.
- A, może on miał do
niemieckiego.
- No, pewnie inaczej by nie
ogarnął.
Stuk, stuk, stuk, stuk, stuk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz