- Same kłopoty mam. Problemy
same. I co miesiąc tak. I wszyscy tak, co miesiąc tu musimy, a taka kolejka i
tylko jeden pracuje, co za czasy – żaliła się starsza pani w wytartym płaszczu,
który przywidziała nie bacząc na żar lejący się z nieba. Mówiła trochę w
przestrzeń, a trochę do młodej kobiety siedzącej obok i łysawego faceta za nią.
Wszyscy troje czekali w kolejce w punkcie obsługi klienta jednego z wiodących
(ciekawe gdzie właściwie wiodących, hm) operatorów sieci komórkowej.
Interesantów i klientów obsługiwał tylko jeden młodzieniec, reszta pracowników
była nieobecna, co było nieco dziwne, zważywszy porę popołudniową i na dodatek
sam środek tygodnia. Aktualnie obsługiwana była wyraźnie zezłoszczona kobieta w
czerwonych rajstopach, czerwonej sukience, z czerwoną torebką, szminką i
żądaniem naprawy laptopa.
- Cóż, sezon urlopowy. –
Westchnęła młoda kobieta z roztargnieniem, pukając z irytacją długim paznokciem
w ekran telefonu, który najwyraźniej dość krnąbrnie podchodził do wykonywania
jakichkolwiek poleceń. – Włącz się, kur… O, przepraszam. Zepsuł się, no, a dwa
dni temu brałam, jutro jadę do Grecji i co ja zrobię. Mąż mnie zabije, no.
Mieliśmy filmy kręcić, żeby z urlopu skorzystać.
- A tam, urlopowy, co też pani, ja
w życiu na urlopie nie byłam, harowałam, a teraz takie kłopoty – staruszka twardo
obstawała przy swoim. – I co miesiąc tak tu musimy te sprawy załatwiać, a tu
tyle niebezpieczeństw, w telewizji słuchałam – przycisnęła do siebie
portmonetkę i telefon.
- Jak to, co miesiąc? – Wtrącił się
facet, a jego łysina lśniła i chłodziła się w powiewie klimatyzacji. – Co miesiąc
podpisuje pani nową umowę?
- Jaką umowę, ze złodziejem nic
nie podpisuję, co też pan. Ale trzeba płacić. Syn mi dał telefon – wyjaśniła staruszka
z goryczą w głosie – i teraz mam same kłopoty. Kiedyś przychodził rachunek i
szłam na pocztę, a teraz tu muszę jechać, bo tam to takie opłaty, panie
kochany. I skąd ja mam na to brać – rozkręciła się, zachwycona że ktoś słucha –
jak tu na leki, tu na czynsz, a ten telefon nie działa znowu. A płacić trzeba.
Syn mi załadował…
- Doładował?
- Ja nie wiem. Pieniądze tam
włożył, mówił, mama, daję ci tu kartę i masz 50 złoty, ale chyba zepsute, bo
nie działa. I przyszłam tu zapłacić, bo jak nie działa, to trzeba znowu
zapłacić.
Facet wzruszył ramionami z
politowaniem, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo przy biurku pracownika zaczęło się
cos dziać.
- Nie mogę ingerować w sprzęt
klienta. To pani laptop i mogę tylko poinstruować, jak podłączyć nasz modem,
nie jak usunąć wirusa – powiedział pracownik głośno i dobitnie. – Bardzo mi
przykro, ale naprawdę nie mogę pani pomóc. - Kobieta siedząca przed nim
odsunęła od siebie laptopa i zawarczała.
- Teraz, to pan nie może. NIE
MOŻE! A jak było podpisywać, sprzedawać, to mogliście, złodzieje!
- Pani mi pokaże tego laptopa –
poderwał się łysawy facet, ignorując monolog staruszki, bo oko mu błysnęło na
widok ognistej czerwieni. – Ja się trochę znam na sprzęcie.
- Naprawdę? – Kobieta w czerwieni
zmierzyła nieufnym spojrzeniem swego wybawcę. – Bo ten tu albo nie chce, albo
nie umie.
- Oczywiście, proszę, pani sobie
tu usiądzie, a ja tu zajrzę, co też tu pani narozrabiała… Nie ma tam pani niczego,
czego nie powinienem zobaczyć, co? – Zachichotał, a kobieta wyjęła z torebki
szminkę i lusterko.
- To niech pan nie patrzy, tylko
naprawi, bo ja nie mogę tak, bez sprzętu. Ja w pracy jestem.
Pracownik punktu obsługi
odetchnął i otarł czoło.
- Proszę numerek 1033.
- To moje! Ja mam! – Staruszka z
prędkością światła znalazła się przy jego biurku. – Zniknęło 50 złoty mojego
syna, wie pan. Ja mu od razu mówiłam, że wolę mój stary telefon, ale się uparł,
że ten mam mieć ze sobą. I same kłopoty mam. I nie działa. Ale jak zapłacę, to
będzie działać?
- Zaraz sprawdzimy, proszę o
numer telefonu… Pani Jadwiga…? Numer jest czynny, doładowany, tak… Pani pokaże
ten telefon… A ładowała go pani?
- A ja nie wiem, panie kochany,
to się ciepłe robi, to wyjęłam z gniazdka, bo jeszcze mi awarię zrobi i lampy
zgasną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz