Niedzielne przedpołudnie - pełne słońca,
wakacyjnego upału, skwierczących myśli, parujących resztek wody w butelkach po
wodzie, piwie i innych nawadniających systemach chętnie przyswajanych doustnie,
a także powietrza przepełnionego zapachem społeczeństwa nacierającego się bez
opamiętania kremem do opalania oraz tym z największym możliwym filtrem, co w
zasadzie się wyklucza, ale kto by się czepiał w tak piękny dzień. Lipcowy
poranek warto zacząć w miejscu w miarę chłodnym, otoczonym zielenią i z czymś w
miarę mokrym w krajobrazie, na czym można zawiesić spragniony wzrok lub co
posłuży do szybkiego zamoczenia stóp (ukradkiem, żeby ochrona tego nie
widziała, bo ochrzanią i będzie dym, a na to jest stanowczo za gorąco). A to
oznacza jeden z wrocławskich parków, ewentualnie jego fragment, na przykład
Pergolę przy Hali Stulecia.
Stada dzieci piszczały z zachwytu
przy mniejszej, chlapiącej orzeźwiającą wodą fontannie, podczas gdy starsi
przedstawiciele wszystkich warstw społecznych delektowali się otoczeniem,
napojami i reprezentacyjnym wyglądem tego miejsca, którym warto pochwalić się
przed przyjezdnymi. Wielkoformatowa para w bardziej niż średnim wieku z wyraźną
dumą oprowadzała dookoła wielkiej fontanny kilkuosobową familię, najwyraźniej
spoza Wrocławia.
- Tu się ludzie chłodzą – pouczająco
wyjaśniła dama niewiele mniejsza od cysterny, odziana w kwiecistą suknię i
kapelusz przyozdobiony połową kwiecia z okolicy, co dawało wrażenie, jakby wielka
łąka przemieszczała się w jakiś tajemniczy sposób. – Z całego świata tu
zjeżdżają, z całego. Wiem, co mówię.
- Acha – powiedziała familia.
- Wieczorami, czasem tu bywamy, W
SEZONIE – podkreślił towarzyszący jej mężczyzna, przypominający nieco windę
towarową, bo wszystkie fragmenty jego ciała równomiernie przesuwały się w górę
i w dół, gdy dostojnie przemierzał alejkę, starając się pozostawać choć częściowo
w zacienionym pasie – poza sezonem nie, bo wiadomo, człowiek zapracowany…
- Acha, tak, tak – powiedziała familia.
- Wieczorami – weszła mu w słowo
kwiecista dama – fontanna, bo to jest fontanna, tylko taka ogromna, jest
podświetlana i odbywa się tu pokaz mul-ti-me-dialny – ostatnie słowo
wypowiedziała oddzielając poszczególne części od siebie, jakby parzyły w język –
ponoć najpiękniejszy w całej Europie.
- Acha – powiedziała familia.
- Wiem, co mówię. A tam, o, za
tymi drzewami, jest jeszcze więcej roślin i aż trzeba zapłacić za bilet, żeby
je oglądać. Ale warto. Naprawdę, warto.
- Acha, tak, tak – powiedziała familia.
Poszli dalej, w stronę Ogrodu
Japońskiego, mijając po drodze parę staruszków, którzy rozstawiali niewielkie
krzesełka w cieniu, na trawniku. Przed sobą starsi państwo umieścili niski,
turystyczny stolik, na którym po chwili znalazły się termos, szklanki, pudełko
z margaryną, worek z kanapkami i butelka z wodą. Zasiedli wygodnie, mimo
skromnych gabarytów krzeseł i rozpoczęli pogawędkę.
- Herbaty ci naleję.
- Za gorąco jest, kochanie,
wolałbym wody, o, tu sobie naleję.
- Zostaw to, bo rozlejesz. Herbata
jest zdrowsza w taki gorąc, wiem co mówię.
- Dobrze, kochanie. A wzięłaś
moją gazetę?
- A skąd ja mam wiedzieć, czy ty
jej już nie czytałeś. Przyjechaliśmy tu odpocząć, a nie czytać.
- Dobrze, kochanie.
- Wiem, co mówię. Rozmawiałam
wczoraj z tą, no wiesz…
- Nie, kochanie.
- No jak to nie wiesz, na pewno
pamiętasz, ta, no.
- Tak, kochanie.
- I mówiła, że ta jej, wiesz,
córka jej, znowu jest w ciąży. Trzeci raz, wyobrażasz sobie?
- Uhm. Ale ma przecież męża, to
chyba może?
- Co ty wiesz, ma męża, ale w tym
kraju trzecie dziecko to jak samobójstwo, wiem, co mówię. Jest skończona w tej swojej
pracy, mówię ci. Wszyscy powinni być załamani, a wiesz, co ona powiedziała
własnej matce?
- Nie, kochanie.
- Że jak ją zwolnią z pracy, to zapomogę
weźmie na pierwsze, drugie i trzecie dziecko, to sobie jakoś poradzą. A mąż
niby lepszą pracę znalazł. A co to za praca w tym kraju, no sam powiedz.
- Jakaś na pewno, jak znalazł, to
się pewnie cieszą.
- A z czego się tam cieszyć,
wiem, co mówię. No, odpoczywaj, odpoczywaj, bo potem wrócimy do domu i znowu tę
gazetę będziesz czytał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz