piątek, 8 sierpnia 2014

odc.77.: NOWE TO INNE NIŻ STARE


Kobiecie do pełni objuczenia brakowało właściwie tylko dzbana z wodą na głowie. Niczym muł juczny na szlaku podróżnym, ociekała potem i zmęczeniem, w obu rękach dzierżyła siaty z zakupami, a na ramieniu torby, aż dziwne, że nie miała jeszcze plecaka. Wsiadła do tramwaju i z ulgą osunęła się na siedzenie.
Odsapnęła moment, po czym rozejrzała się i zagadnęła siedzącego za nią starszego faceta.
- Jaki to numer?
Starszy pan odkleił wzrok od szyby i spojrzał na nią sennie.
- Hę? Numer?
- Jaki numer, niech pan powie, bo wsiadłam, żeby nie stać i nie wiem, czy do domu dojadę…
- Acha. Dwadzieścia. Tramwaj dwadzieścia.
Kobieta westchnęła z ulgą.
- O, dwadzieścia, to pod dom dojadę, no na szczęście.
- O, nakupiła pani – starszy pan wskazał na siaty.
- Na obiad, gości mam dzisiaj, wnuczki jadą. Leciałam przez pół miasta, bo mi siostra nagadała, że na nowym Zieleniaku cuda sprzedają.
- I co, dobre tam są? – Zaciekawił się – nie byłem jeszcze, my to z żoną koło domu kupujemy tylko, dokąd się targ przeniósł. Halę mają nową i wszystko tam ponoć nowe.
- A weź pan. Na starym, to ja wiedziałam, gdzie co jest. Gdzie jajka, gdzie warzywa, wszystko wiedziałam. A teraz, panie, to ja nic nie wiem.
- Ale tam ładnie podobno? Więcej mają, tego, no… wszystkiego? I nowe?
- Nowe, a daj pan spokój, takie nowe to inne niż stare. Wcale nie wiem, czy lepsze. Alejki porobili takie, od każdej kolejne się rozchodzą, prawie dwie godziny straciłam, żeby to obejść. Nie ma w tym ani kierunku, ani sensu nie ma, panie. Ludzie sprzedają, co mają, niby ci sami, a inni jacyś, muzyka gra głośno i lampy świecą. To ja już wolę do sklepu iść, bo tam i tak teraz jak w markecie.
- Żona to samo mówiła – starszy pan posmutniał – że to już nie jest ten targ na Zielińskiego, co kiedyś. Wszystko tam zmienili, wyburzyli i gdzie indziej teraz jest.
- I rację ma, ta pana żona, to panu powiem. Jest inaczej, nie wiem tylko, czy lepiej, nie wiem. – Kobieta odgarnęła kosmyk włosów z czoła i upchnęła go w koku. – Na Zieleniak zawsze jeździłam po jajka i warzywa, bo z marketu to gnije, a tamte dobre i normalne, mają zapach i smakują.
- A te, co pani dzisiaj kupiła? Dobre są?
- No, najlepsze są. W markecie pan takich nie kupisz.
- Czyli warto było jechać?
Kobieta zastanowiła się chwilę.
- A wie pan, że warto. Inaczej jest, ale chyba nie jest gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz