poniedziałek, 11 sierpnia 2014

odc.78.: DOPIERO TERAZ SIĘ ŻYJE


Jednakowo zmoknięci, ukrywali się pod wiatą przystanku tramwajowego na skrzyżowaniu Podwala i Świdnickiej, bo sierpniowa mżawka zamiast przelecieć nad city i udać się het, postanowiła na dobre zakotwiczyć nad Wrocławiem i rozwinąć się w irytująco siąpiący deszcz. Podobnie przygarbieni, zapewne ze względu na podeszły wiek, ale różniący się strojem i aparycją jak Madonna i Patti Smith, wbiegli do tramwaju i zgodnie zajęli miejsca, podejmując przerwaną na moment rozmowę.

Łączyło ich przecudowne „l”, zmiękczone śpiewnie, jak niegdyś np. u Holoubka.

Dzielił stosunek do wyglądu zewnętrznego. Wyższy usiadł przy oknie i bębnił palcami po szybie, wystukując jakiś rytm, z krzaczastymi siwymi brwiami, rozczochraną resztką bujnej przed półwieczem fryzury, w koszuli z podwiniętymi rękawami i w wygniecionych spodniach oraz przydeptanych sandałach. Ten nieco niższy, ze śladami walki z nadwagą, idealnie odprasowany, w kremowych mokasynach, w krótko przyciętej brązowej peruce, mocno kontrastującej z białymi bokobrodami, które nikczemnie wystawiały właścicielowi świadectwo wieku i męskiej próżności.

- A ty się gdzieś wybierasz? Czy wróciłeś? Jakie masz plany? – Serii pytań towarzyszyło odruchowe wygładzenie nieistniejącej fałdki na nogawce.

- Jeszcze nigdzie nie byłem, wiesz. Ale chciałem się wybrać do Warszawy. Ty, zdaje się, tam jeździsz? – Krzaczaste brwi wsiadły do windy i wjechały na górę czoła.

- Jak jest premiera, to tak, nie omijam. Kiedyś też utrzymywałeś kontakt.

- Teraz już nie. Sam nie wiem. A J…ski jeszcze żyje?

- I to jak, przecież on ma dopiero 76 lat!

- Dopiero?

- Dopiero!

Obaj ryknęli śmiechem i otarli łzę.

- I dopiero teraz się żyje. A on żyje, pracuje…

- Jak to pracuje? A nie jest na emeryturze?

- Jest, ma zlecenie na konsultanta do spraw baletu, pracuje, żyje…

- Dalej w tym służbowym mieszkaniu, z tą swoją?

- Nie, ona już dawno wyprowadziła się do Trójmiasta, kupiła mieszkanie w kamienicy i tam ma swoje lata już, 83 skończyła, wyobraź sobie i fortepianu podobno jeszcze uczy.

- A N..icka? Masz z nią kontakt?

- Sam kiedyś miałeś.

- Ja co twoich kontaktów nie wypominam, zauważ, tylko grzecznie pytam o starych znajomych.

- No, jakby N..icka usłyszała, że mówisz o niej per stara, oj miałbyś za swoje!

- Czyli żyje?

- Żyje, ciągle jeździ do Paryża, tam ma jakiegoś przyjaciela.

- Mój Boże, toż już w latach sześćdziesiątych miała tam przyjaciela, to ten sam?

- A wiesz, że chyba tak. Bywa tu tylko raz, dwa razy w roku, jak jest w operze premiera, jak ją z kwiatami zaproszą.

- A ty masz plany jakieś?

- Waham się. Nie wiem czy Zanzibar, czy Kuba, czy Dominikana, namawiają mnie, wiesz.

- Ależ co ty mówisz, Afryka teraz taka niebezpieczna. Zawsze byłeś lekkomyślny. Umrzeć tam chcesz?

- Nie, dopiero teraz się żyje.

- Ano tak, racja, ty masz z czego. Nadal wynajmujesz?

- A nadal, teraz jedno Francuzom z tej firmy takiej, no, wyleciała mi nazwa... A co, miałem jak ty, liczyć do końca życia na służbowe pokoje, że mnie nie wywalą?

- Mnie nie wywalili.

- Bo nie mogą, ale jak zmienią prawo, to wywalą.

- Nie dożyję, tak ich zrobię na szaro. Ale masz rację, oczywiście, mogłem inwestować. Lokale kupować, inwestować, wynajmować…

- Wszystko przepuściłeś, kasyna, balety, a mówiłem, niestałyś, przehulasz, pożałujesz.

- Ale ja nie żałuję – brwi niczym ruchoma dżungla opadły nad roześmianymi oczami. – I nadal żyję, nie umarłem.

- No tak, pewnie. I żonę jeszcze masz, jak cię znam, to kochankę też. A co dzieciom zostawisz?

- Nic, same się dorobią. A ty?

- Zapomniałeś, że ja nie mam dzieci, tylko siostrzeńców. Ale jeszcze poczekają!

Roześmiali się znowu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz