piątek, 5 grudnia 2014

odc.113.: DAMSKO-MĘSKI


Facet w modnej uszance, nadającej mu wygląd psa Pankracego, ze smartfonem z trudem trzymanym w dłoni obleczonej w rękawicę, która mogłaby z łatwości ochronić przed arktycznym powiewem, niespotykanym wszak we Wrocławiu, krążył po Jarmarku Bożonarodzeniowym, usiłując przekrzyczeć dźwięki muzyki, dudniącej kolędami w różnych wersjach, rytmach, stylach, ale z podobnym, ogłuszającym natężeniem głośności. Uszaty błąkał się między stoiskami, popatrując z nadzieją w stronę lady z gorącymi napojami, jakby szukał luki w kolejce. Jak co roku, na Jarmarku można napić się pysznego grzańca, więc zdeterminowany tłum ludzi żądnych boskich smaków i efektu działania procentów kłębił się właśnie tam, gdzie patrzył facet z uszami. Mimo że budki z grzańcem rozstawiono bardzo hojnie i obficie, mnóstwo ludzi usiłowało dokonać zakupu w kilku wybranych, o tej samej porze, przyciągani tam zapewne siłą przyzwyczajenia i wspomnieniami z ubiegłych lat. Tłoczyli się licznie, polecając sobie nawzajem różne smaki grzańca i delektując się perspektywą przyjemnego rozgrzania, co właściwie nie powinno dziwić w mroźne grudniowe popołudnie.
- Na razie nie ma szans, poczekam na nich, to razem staniemy w kolejce. Acha, no i co? Rozwódka? Eee, to czego ty się spodziewałeś. Myk, myk i po wszystkim, nie. Spierdalaj do domu i nie dzwoń do niej więcej, hahaha, klasyk, kurwa, nic już więcej nie ugrasz, człowieku. O, kurwa, jaki wielki krasnal. Co? KRASNAL! A to bajki jakieś wyją, czekaj, wrócę do grzańców, tam mniej tego... No, a w pracy luz, tylko dzisiaj, to było, mówię ci. Atmosfera się zrobiła, kurwa, świąteczna. No, szefowi odjebało, przecież ci mówię, nie. Wkurwił się, bo mu zrobili kawał. No, pracownicy pochowali mu wszystko, nie, laptopa, papiery, krzesło, wszystko, nawet jebany kubek od żony, paprotkę, kable, pusto tam było, nie. Czujesz, wchodzi do gabinetu i kurwa pusto. Taki dżołk mikołajkowy, ale nie skleił, że to dżołk i się wkurwił. Potem udawał, że tylko udawał, że się wkurwił i że super dowcip, ale i tak wyszedł na debila. Co? Nie, tu coś zjem. Jakieś kurwa holenderskie frytki, coś znajdę, pełno tu tego. Ta, świąteczne jak chuj z majonezem. No... A, nie wiem, wiesz, z tymi prezentami to zawsze mam zamot. Miałem kupić ojcu szlafrok w Biedronce, nawet spoko taki. No i już stałem w kolejce do kasy, nie. Przede mną baba też kupowała w takim samym opakowaniu i zaczęła się pluć, że ma napisane na pudełku damski, a kasjerka mówi, że to męski, bo jej tak wybija tam na kompie, baba zaczęła krzyczeć, no i kasjerka też krzyczała, żeby na nią nie krzyczeć. Patrzę, na moim pudełku jak chuj napisane, że to męski. No wiesz, ciemny taki, ojcu by się spodobało i nie musiałbym więcej szukać, nie. Ale baba już nie chciała tego swojego i od razu kurwa afera, nie. I no, przyleciała jakaś jej tam kierowniczka, nie. Powiedziała, że może wycofać z kasy, baba że dobra i szybciej, bo ona się spieszy. To kierowniczka z kasjerką wycofują, a tam jeb, na kasie się wyświetla że szlafrok damsko-męski. No to kurwa nie kupiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz