środa, 23 września 2015

odc.175.: NA START


Dziewczynka podskakiwała i pląsała zygzakiem z wdziękiem rusałkopodobnym, krążąc dookoła babci i dziadka, którzy sunęli przez park z minami sugerującymi rychłe nadejście końca świata lub co najmniej jakiegoś drobnego kryzysu na tle dowolnym. Różowy płaszczyk małej i krzykliwy fiolet jej bucików zgrzytliwie kontrastował z szarością jej opiekunów, którzy od stóp po siwiejące głowy wyglądali, jakby ktoś wrzucił na nich instagramowski filtr usuwający nasycenie barw.
Starsza pani przyciskała do siebie kurczowo torebkę, jakby za chwilę zza drzewa miał wyskoczyć jakiś bandzior, zaś starszy facet z gazetą pod pachą w jednej ręce niósł różowy tornister dziewczynki, przyozdobiony kucykami z wytrzeszczonymi oczami, a w drugiej dłoni z trudem dzierżył dwa piwa, chwycone niepewnie, za szyjki butelek, co wyraźnie drażniło zarówno niosącego, jak i starszą panią.
- Dzwonisz tym i dzwonisz – powiedziała z niezadowoleniem – wszyscy zobaczą. Schowałbyś do torby, normalnie jak zakupy.
- Gdzie mam schować, kobieto, no gdzie, jak nie mam ręki wolnej. Będzie ławka to wypiję i tyle.
- Babciu, zobacz, jaki dziwny kasztan!
- Wyrzuć to Julciu, pewnie jakiś pies na to nasikał.
- Ale jest biały, zobacz – upierała się dziewczynka. – Babciu, czemu jest biały?
- Nie wiem, zapytaj dziadka. Tu w ogóle jest jakiś plac zabaw? Toż to las, a nie park!
- Dziadku, a…
- …Bo nie zdążył dojrzeć, Julciu. Drzewo go wyrzuciło zanim zdążył się zrobić brązowy.
- W tym roku susza wszystko spustoszyła – dodała kobieta złowieszczo – zielone liście spadły i osy się namnożyły. Będzie ciężka zima, ja wam to mówię.
- I wspomnimy twoje słowa, jak tylko się zacznie. Julciu, w lewo idź, w lewo, tam na plac zabaw. A ja sobie wreszcie usiądę, bo mi nogi wchodzą do...
- Nie będziesz pił przy dzieciach – kobieta aż się zachłysnęła z oburzenia. – Jak jakiś… Pijak!
- Schowam się za gazetą, nie bój się, żadna z naszych wścibskich sąsiadek mnie nie zobaczy. Julciu, a podobało ci się w szkole?
- Tak, podobało!
- A co najbardziej?
- Jak wyszliśmy!
- No i widzisz, dziecko – zafrasował się starszy pan – widzisz, poszłaś do tej szkoły, chociaż mogłaś jeszcze rok z nami być w domu i co to komu szkodziło.
- Ty byś dziecko opóźnił, a świat na nią czeka – zaprotestowała słabo starsza pani. – Musi się uczyć, zdobywać i.. No, ten… Uczyć się.
- Babciu, ale ja chcę się bawić! A mogę iść na huśtawkę?
- Tak, tylko się nie spoć.
- Biedne dziecko. Już poszła do szkoły, potem pewnie do liceum. I po co to komu? Zmarnowane życie, bo ani zawodu, ani nic, na start jest przegrana – podsumował starszy pan, sadowiąc się na ławce tak, by nie pobrudzić się tym, co ptaki zrzuciły w ramach zaznaczania terenu i opróżniania trzewi. Spodnie zjechały mężczyźnie pod wystający brzuch i kiedy schylił się, by pod ławką otworzyć piwo, odsłoniła się jego tylna część ciała, objawiając się światu i zgorszonej starszej pani.
- Janusz, podciągnij spodnie, bo tyłkiem świecisz przy ludziach – syknęła. – Ciągle ci mówię, załóż pasek! Ani mi się waż otwierać tego piwa, dawaj no tu do torebki! No, już, potem do obiadu ci dam.
- Odczep się kobieto, mówiłem że za swoją emeryturę piję, co chcę i kiedy chcę! No i patrz, gazeta już leży, kulturka. Wyglądam jak ten sąsiad studenciak z kucykiem, co ciągle coś czyta. Ciekawe czy jego na emeryturze będzie stać na piwo, jak teraz nie ma na fryzjera, żeby mu ten kucyk obciął. Jak jeszcze raz nas zaleje to mu obiję tę jego…
- Julciu, bo się spocisz! Zejdź już, bo ci spódniczkę zawiewa i wszystko widać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz