Znana całej konsumenckiej części ludzkości odwieczna zasada (optymistyczna jak prawa Murphy’ego) głosi, że jeżeli klientowi bardzo zależy na czasie, to prawie na pewno właśnie w tym dniu zabraknie mu gotówki, na dodatek akurat w tej chwili, kiedy zawiesi się terminal do kart płatniczych, podczas gdy kasjerka będzie musiała zmienić rolkę papieru do paragonów. Prawdopodobnie komuś tuż obok coś się rozsypie lub rozleje ze sporą siłą rażenia, ktoś nachalny wepchnie się w kolejkę powodując atak furii u bliźnich, a tłum chcących nabyć ten sam produkt w dokładnie tym samym momencie będzie marudzić i przyrastać błyskawicznie, jakby rozmnażał się przez pączkowanie.
Można zadać sobie pytanie: czy zakupy nie są cudowne, pełne radosnych momentów, pełne frajdy i wzajemnej życzliwości?
Nieuchronnie nasuwa się odpowiedź: nie, chyba że ma się mniej niż 5 lat.
Osobniki starsze często reagują co najmniej irytacją, a częściej furią, na najdrobniejsze przejawy złośliwości rzeczy martwych oraz nieporadności sprzedających, zamiast na przykład w trakcie oczekiwania w kolejce beztrosko nucić piosenkę z bajki obejrzanej tysiąc razy w ostatnim miesiącu, podrygiwać, wiercić się lub bez skrępowania dłubać w nosie.
Tą właśnie - nieco kompromitującą ale jakże relaksującą czynnością - zajęty był kilkuletni synek młodej kobiety, która od kilku minut blokowała wielousługowe okienko we wrocławskim Domarze, chcąc nadać kilka przesyłek w placówce InPostu. Za kobietą i jej beztrosko eksplorującym własne nozdrza synem natychmiast ustawiła się niecierpliwa kolejka, pełna pretensji, roszczeń, poglądów, nieżyczliwych spojrzeń oraz opinii.
- Pani powie – rzucił w okienko mężczyzna na kilometr woniejący nikotyną, który krążył dookoła kolejki i usiłujący zajrzeć kobiecie przez ramię, by nawiązać z panią obsługującą ten bałagan kontakt wzrokowy oraz werbalny – czy ja tu na darmo czekam? Ten terminal ruszy, co?
- Nie wiem – dobiegło go westchnienie z okienka.
- Ale dzisiaj, co? Ruszy dzisiaj?!
- Nie wiem. Może ruszy, może nie. Nie wiem… – Tym razem z okienka powiało zniecierpliwieniem.
- Bo ja muszę zaraz doładować, a gotówki nie mam!
- Tam jest bankomat, o tam, za rogiem – kobieta stojąca przy okienku machnęła ręką, by pozbyć się natręta ze swoich pleców.
- Pani wie, jakie tam prowizje biorą?! Dziewięć złoty mi pobrali, złodzieje, jeb…
- A ja naciskałem guziki w takim bankomacie - pochwalił się chłopczyk, porzucając dłubanie w nosie na rzecz podskakiwania obok rodzicielki.
- Pan się pohamuje przy dziecku – skarciła go starsza pani, stojąca za młodą kobietą. – I się przesunie, przecież wszyscy czekamy.
- Na darmo tu czekam, na darmo – irytował się amator papierosów, poklepując się po kieszeni, w końcu ruszył w kierunku wyjścia z domu handlowego, mamrocząc coś o tym, że na końcu ulicy Braniborskiej jest bankomat innej sieci i może tam go nie okradną.
- Kiedyś nadanie paczki trwało minutę – wspomniał sentymentalnie starszy pan w berecie filuternie zsuniętym na lewe ucho – chociaż pisali ołówkiem kopiowym. I komu to przeszkadzało? Teraz ta cała cyfryzacja to psu na budę, tak, wieki wszystko trwa. – Strzepnął nerwowo topniejący śnieg z parasola. - I na co komu to wszystko?
- Zarobić chcą, a konkurencja nie śpi – wyjaśniła staruszka. – Jak ktoś nie zdążył przed świętami, to teraz wysyła. Nie denerwuj się Mieciu, bo ci ciśnienie skoczy. Przecież lekarz ci powiedział…
- …no, w czwartek, bo we środę Trzech Króli – przerwał jej ostry sopran kobiety w szpilkach, kompletnie nieadekwatnych do zimowej aury. Stała na końcu kolejki i rozmawiała przez telefon. – Ponoć w Lidlu, ale to ta sama pościel, co się ludzie rzucili w zeszłym roku, pamiętasz? No wiem, szarpałam się jak ta głupia z Radomia, ale na darmo, bo teraz się czuję, jakbym się przykrywała cienką pieluchą.
- Te nowoczesne pościele to na nic – poinformowała męża starsza pani. – Słyszałam, że te poduszki antylogiczne…
- Chyba antyalergiczne? – Zdziwił się starszy pan.
- No właśnie, Małgosia mi mówiła, że tam w środku zamiast pierza jest styropian, a reszta tak samo. O, pani już wysłała, to poproszę dwa normalne zakłady i jeden z plusem.
- Po co to wysyłasz, na darmo pieniądze wyrzucasz, jeszcze ci braknie na leki.
- Mieciu, ja za swoje gram, a leki już kupiłam i mi się tu nie denerwuj. Mieliśmy nie rozmawiać o polityce, lekarz ci zakazał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz