sobota, 14 maja 2016

odc.192.: NADLUDZKI WYSIŁEK




Wiosna różnie się objawia u mieszkańców city. Bywa, że ta niezwykle pociągająca nosem pora roku prowokuje łzy oraz dyskretne pokasływanie przechodzące w podduszające rzężenie w dolnych i górnych drogach oddechowych, połączone z przemysłowym wręcz zużyciem chusteczek higienicznych i galopującą hipochondrią. Niekiedy zdarza się też, że pozbawieni doznań natury alergicznej ludzie w różnym wieku wariują z miłości, odurzeni zapachem kwitnących drzew, a czasem panikują przed nadciągającymi maturami, sesją na studiach lub wizją grilla u teściowej. Tak czy inaczej, wiosna potrafi solidnie rzucić się na mózg oraz inne kluczowe organy.
Pewnego majowego popołudnia deptakiem na Podwalu dostojnie kroczyły trzy kaczory, wyraźnie tropiąc i wabiąc wyprzedzającą ich samicę, która udawała, że nie zwraca uwagi na absztyfikantów. Przy krasnalu radiowej „Trójki” z podobnie udawaną obojętnością przystanęły dwie ładne dziewczyny, zerkając na mijających je co kilka minut młodych chłopaków, którzy najwyraźniej trenowali biegi, ponieważ odziani w stroje obcisłe i według reklamy ściśle sportowe, truchtali deptakiem raz w jedną stronę, raz w drugą, niczym pan Dulski dookoła stołu.
- Blondyn. Nie lubię blondynów, sama nie wiem dlaczego – głośno powiedziała piękna dziewczyna w koszmarnie różowej bluzce, kiedy mijał ją jeden z chłopaków, powiewając stylowo podstrzyżoną jasną grzywką. Stopą podtrzymywała gubiącą się równie różową walizkę, ponieważ dłonie miała zajęte próbą zapalenia papierosa.
- No. Ja też – odparła równie donośnie jej koleżanka, ubrana w niepotrzebnie wyszczuplającą czerń. – A kto się dzisiaj opiekuje twoim kotem? Krzysiek?
- No. Mega klasa tamten w ciemnym, nie?
- Mega, no.
- Zapiliśmy wczoraj, to znaczy ja wróciłam koło północy, ale Krzysiek po trzeciej, najebany hałasował i dlatego jestem w mega nieogarze.
- A on mieszka u ciebie?
- Co jest, kurwa, z tą zapalniczką – wrzasnęła różowa nimfa, płosząc kaczki. – Dałam mu klucze, żeby się zajął kotem, to mógł wrócić, wziąć prysznic, ale nie musiał mnie budzić.
- Dobrze, że zdążyłaś na ten pociąg, to zawieziemy rzeczy i wrócimy tutaj.
- Będziemy pić na deptaku? Znowu?
- Nie, pójdziemy gdzieś na Juwenalia, zobaczymy jaki wiatr powieje.
- Zdążyłam, bo Krzysiek zrobił mega nadludzki wysiłek, wstał o trzynastej i przywiózł mi na zajęcia walizkę. Nawet wodę mi przywiózł.
- A pamiętasz, jak Sandra się w Wawie pakowała pijana? Mówiła „nie dam rady, nie dam rady” i kurwa dała radę.
- No, mega klasa, dała radę, taki nadludzki wysiłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz