czwartek, 19 maja 2016

odc.193.: NAJLEPSZA POZYCJA




- Panowie, spokój ma być, bo nic wam nie sprzedam! – Huknęła stanowczo sprzedawczyni ze sklepu z milionem piw, który przeżywa ostatnio prawdziwe oblężenie, ze względu na wiosnę, która wreszcie zdecydowała się na dobre zawitać w city, a także trwające od kilku dni wieczorne zamieszki, budzące niepokój i zainteresowanie wielu wrocławian.
Oblężenie dotyczy nie tylko okolicznych sklepów monopolowych, ale głównie komisariatu policji Stare Miasto, na którym kilka dni temu zmarł 25-latek, co wzbudziło zrozumiałe niepokoje społeczne oraz nieoczekiwany, narastający z dnia na dzień zryw grup delektujących się rozróbą, żulerii z miasta i okolic, kiboli w charakterystycznych zielonych barwach, a także zwykłych chuliganów. Najpierw rodzina i przyjaciele zmarłego zorganizowali protest, zapalając pod komisariatem znicze, ze względu na – jak podają media – niejasne okoliczności zatrzymania i zgonu mężczyzny. Później organizatorzy protestu wycofali się i poprosili ludzi, by już nie przychodzili na akcję, ale jak to bywa, gdy do gry wkraczają emocje, nerwy i chęć zabłyśnięcia głupotą przed kolesiami, wydarzenia popłynęły wartko, jak ścieki w kanale.
Odkąd codziennie po 18 dochodzi do scen z udziałem uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy, policyjnej polewaczki i kamieni z torowiska, tłumy gapiów gromadzą się na chodnikach, trawnikach i ulicy Legnickiej. Przekrój wiekowy i społeczny publiczności jest niesamowicie szeroki: od mieszkańców pobliskiego osiedla, emerytów i rencistów, po rodziny z małymi dziećmi - najwyraźniej pozbawionymi wyobraźni i dobranocki w TV, a także niezdrowo podnieconych chorą sytuacją nastolatków i miejscowych pijaczków, zachwyconych że się coś dzieje, niezależnie od tego, czy dzieje się dobrze, czy źle.
Wielu przedstawicieli wyżej wymienionych ekip właśnie okupowało sklep, którego sprzedawczyni zachowywała dzielnie kamienną twarz, nie reagując na zaczepki, komentarze i idiotyczne uwagi, wkraczając do akcji jedynie wtedy, gdy kolejka spragnionych złocistego trunku zaczynała trzaskać drzwiami i pokrzykiwać w stronę policjantów. Słowo „mordercy” to najłagodniejsze i najbardziej cenzuralne z wielu określeń, które wirowały w powietrzu.
Słysząc ostrzeżenie sprzedawczyni, kolejka na moment zamilkła i wtedy tuż obok sklepu najpierw było słychać brzdęk rozbitej butelki, potem wrzask, zaś po kilku sekundach kilku policjantów powaliło na ziemię szamoczącego się podrostka, który wrzeszczał, że zajebie ich matki.
- Ja pierdolę! – Ryjnął grubawy, podstarzały facet z brudnymi resztkami włosów na głowie, w spodniach moro, które zleciałyby niechybnie, gdyby nie czerwone szelki. – Widzieliście, kurwa? Zajebali go! Mor-der-cy!
- Panowie… - zaczęła ostrzegawczo sprzedawczyni i pomruk pozostałych ucichł.
- Jesssteśmy sssspokojni – zadeklarował mocno podchmielony żul, zezując na ladę – nic już nnnie mmówimy, ale cco ssobie myślimy… To mmmyślimmmy…
- A ja wam mówię, że to same pedały! – Syknął jego kompan, a kolejka przytaknęła.
- O, tam siedzi jeden tajniak, na motorze, widzisz? Chodź, zajebiemy gnoja?
- Czekaj, bo kolejka minie i chuja wypijesz.
- Na rowerach teraz te pedały jeżdżą, patrz, kurwa!
- Ssame jebbane tajniaki na rowwwwerach, rooozpanoszyło się tttto pppedalsssstwo i lessssbijssstwo….
- Panowie!...
- Kieddddyś wszyssscy nnnormmalnie autttami, a teraz kkkurwa….
- Szary siedzi na latarni, ten to ma kurwa najlepszą pozycję!
- Jakkką kkkurwwwa pozzzycję, cała ekipa sąsiedzi tttam w ppparku i czeka na sssygnał…
- Pedały same, mówię wam. – Skwitował chłopak w zielonej bluzie z kapturem. - A jak ja rzuciłem kamieniem, to wszyscy za mną rzucili, nie? Widzieliście, kurwa?
- Nnno wwwszyssscy rzucali, to mmmy też, jebbbane pedały…
- Panowie!...
- Ale mmy jesteśmy sssspokojni, szefffowwwo…
- Powinni wyjść z komisariatu i przeprosić, nie? – Rzucił wysoki starszy mężczyzna w okularach. – Za komuny jak kogoś zabili, to przynajmniej przepraszali.
Pijany zezujący spojrzał na niego z podziwem.
- Nnnie wiedziałemmm, kurrrwa.
- Co pan opowiadasz – zirytowała się kobieta stojąca za nim w kolejce. – Za komuny nikt nikogo nie przepraszał!
- Pppani się nnnie zgadza i mmmy się nnnie zgadzammmmy….
- Mor-der-cy!
- Panowie!...
- Patrz, kurwa, wszyscy teraz telefonami kamerują. I nas, i ich. Kamerujcie ich, kamerujcie! – Krzyknął grubawy do stojących na zewnątrz ludzi kręcących komórkami filmiki z udziałem grupy policjantów, którzy wbiegli po schodach spod przejścia podziemnego i ustawili się w rzędzie z tarczami między pobliską kamienicą a kwiaciarnią.
- Panowie, bez wrzasków, co podać? – Spytała sprzedawczyni z naciskiem.
- Pppiwo, zzzarazzz oddam butelkę…
- Pan jest pijany, nie sprzedam alkoholu. Kto następny? – Groźnym spojrzeniem uciszyła tych, którzy zapewne przed chwilą bohatersko toczyli bój z uzbrojoną policją przy użyciu kamieni, patyków i petard. Zezujący odsunął się, robiąc miejsce dla grubawego kolegi.
- Jasiu, ppporatujesz?
- Cztery mocne i setkę.
- Mmmmeczu nnnie mmma i pppiwa tteż nnniedługo nnnie bbędzie, to chociaż pppopatrzymmmy ccco się dziejjje…
- Mam tu kurwa kilka kamieni – grubawy otworzył plecak – chcecie?
- Panowie!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz