czwartek, 26 maja 2016

odc.194.: NO TO BOMBA


Maj w city to czas ślubów, komunijnych uroczystości i chrztów, czyli hulanki, swawole, prezenty i białe sukienki oraz sesje fotograficzne w parkach. Między skwerkami pełnymi spacerowiczów z pieskami załatwiającymi swe potrzeby natury wiadomej, a placami zabaw obfitującymi w pełnych energii maluchów mniejszych i większych, błąkają się grupki wiedzione przez fotografa i asystentkę w poszukiwaniu najbardziej malowniczych plenerów. Powodzeniem cieszy się Ogród Japoński oraz Park Szczytnicki z bajkową Pergolą, podobnie w Parku Południowym i Zachodnim często widywane są białe sukienki, ślubne i komunijne, otoczone gronem osób spokrewnionych w różnym stopniu. Niekiedy są to ludzie, którzy nie znają się zbyt dobrze, co powoduje konieczność gawędzenia o tym, owym i niczym, o pogodzie, bo o polityce nie ma już sensu, zwłaszcza że pod ręką nie ma sztachety i nie wypada w miejscu publicznym lać się po pyskach. Piękny park pachnący lasem, zacieniony starymi drzewami, przestronny, z placami zabaw dla dzieci od 0 do 101 lat, to idealne miejsce wypoczynku wrocławian i pełen soczystych barw plener zdjęciowy.
- A sądziliśmy, że jesteśmy tacy bezpieczni – powiedział z goryczą starszy wąsisty facet, w za ciasnej ciemnej marynarce, która uwierała go pod pachami i nie dawała się zapiąć, mimo nagabywań asystentki fotografa. Dziewczyna podbiegała co chwilę do gwiazdy wydarzenia, szczupłej, lekko obrażonej na świat dziewczynki w stroju komunijnym, po czym za moment truchtała do kogoś z osób dorosłych, zajętych poprawianiem fryzur, spływaniem potem, wycieraniem czoła i utyskiwaniem na owady.
- Już go złapali, nic nam nie grozi. – Uspokajała kobieta ubrana w kostium Crystal z „Dynastii”, obcisły i wzorzysty, z poduszeczkami na ramionach. Przy każdym ruchu dzwoniła koralami, które miała na szyi, w uszach, na nadgarstku i w postaci broszy na froncie wydatnego biustu. - I jakoś się trzymamy, jakoś żyjemy.
- No to bomba. – Mruknął pod wąsem starszy facet.
- Nie bądź złośliwy, Ryszardzie. Jechałam tramwajem i zmienili trasę. Spóźniłam się…
- Pół miasta się wtedy spóźniło. Terroryści, proszę do czego doszło! 
- Ryszardzie, nie bądź zdenerwowany, nie jesteśmy w stodole. Widziałam kuzynkę wuja, jakoś się trzyma, jakoś żyje.
- No to bomba.
Asystentka fotografa poprosiła wszystkich zgromadzonych, żeby ustawili się dookoła bohaterki, która szeptem prosiła mamę o telefon, na co kobieta syczała, że najpierw zdjęcia. Za grupą stał sobie krzak, dość kłujący i skłonny do zaczepiania gałązkami o elementy garderoby, kapelusze, rękawy i inne zabawne fragmenty.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi? – Wysoki, szczupły chłopak w za długiej grzywce niemal całkowicie przysłaniającej oczy oparł się o drzewo z telefonem, opędzając się od asystentki fotografa jak od natrętnej muchy. - Bo przecież na fejsie jesteśmy! Wszyscy już widzieli, ej, no.
- Nie do uwierzenia! – Krzyknęła kobieta w różowym stroju do drugiej w zielonej sukience i wielkim, gubiącym się na wietrze kapeluszem, po czym odrobinę ściszyła wokal. – Ona tam mieszka, ale ma faceta tutaj. I on wszystko przygotowuje, salę i orkiestrę, zapłacił za obrączki, to taki dobry chłopak, którego żadna wcześniej nie chciała. 
Wielki kapelusz przekrzywił się w ciepłym wietrze, właścicielka zdołała go opanować i pokiwała głową, nieco współczująco i jednocześnie z satysfakcją.
- I zwariował z miłości. A Bóg wie co ona tam robi w tych Niemczech i po co tyle tam siedzi. Nie dorobiła się, to pewne.
- To złudzenie społeczne, to bezpieczeństwo – pan Ryszard ruszył wąsem, ciągnięty za rękaw na drugą stronę krzaka przez stanowczą małżonkę w koralach. – Jesteśmy mięsem armatnim, nikt o nas nie dba – ciągnął złowieszczo. – No to bomba.
- Nie bądź przygnębiający, Ryszardzie. Taka pogoda, zobacz. I sam widziałeś, że nawet teściowa twojej siostry jakoś się trzyma, jakoś żyje. Widzisz?
- No, to bomba.
- No, mega, to już wszystko wiem – Ucieszył się chłopak z grzywą jak król dżungli, wcisnąwszy się z telefonem w krzak i symulując niewidzialność. – Jesteś w dla palących, dla niepalących, na patio, w kiblu? A, spoko, zaraz się urwę stąd. No, to bomba. A w tym roku masz jakieś plany na trip? Ja jadę na Rodos. Tam podobna niezła rozkmina i alkohol, chociaż podobno bez takiej atmosfery, jak na Ibizie. – Westchnął teatralnie. – Nie można mieć wszystkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz