Rekonstrukcja, remastering, podrasowanie, wygładzenie - to owszem, dzieje się właśnie przy okazji wielkich porządków w archiwum i sprzyja konfabulacji, ale i tak można mieć pewność że około 95% rozmów przytoczonych we wszystkich 200 odcinkach jest prawdziwa.
Po raz pierwszy (na tym blogu i w takich wersjach) odcinki 4, 5 i 6, ku uciesze.
⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼
Gadka w city odc.4: RAZEM, ALE OSOBNO
Wsiadła pierwsza, podczas gdy on się zamyślił, z
oczami przekrwionymi, zaparowanymi okularami. Stał chwilę dłużej na peronie
oławskiego PKS i przepuścił kilka osób w
kolejce do autobusu podmiejskiego, pamiętającego ustrój nie tak znowu miniony.
Gdy dołączył do niej, zapytał czy może się przysiąść,
oficjalnie, jakby się nie znali. Podniosła zaskoczona głowę i roześmiała się.
Wysoki, zgarbiony na plecach i nosie, z burzą
rdzawych loków w stylu afro na głowie. Dziewczyna w typie pozornie szarej
myszy, w okularach z czerwonymi oprawkami i w trampkach. Jednym zgrabnym, wytrenowanym
ruchem wyciągnęli smartfony, po czym dalsza część podróży była okraszona scrollowaniem
treści i mizianiem wyświetlaczy, z uwagami rzucanymi półgębkiem, niby bez
znaczenia, a jednak dramat czasem tkwi w detalu.
- Z czym masz kanapkę? Głodna coś dzisiaj jestem.
- Z serem.
- Z tym samym, co wczoraj?
- Trudno określić.
- Jak to, trudno określić?
- A jaki był wczoraj?
- Niedobry.
- Z innym chyba.
- Codziennie ci zjadam.
- To dlatego chudnę. Matka mówiła, że zmizerniałem.
- Świnia, chcesz powiedzieć, że ja nie chudnę?!
- Nie, ja tylko… Chcesz tę kanapkę?
- Nie.
- Masz. Popatrz tutaj.
- Nie.
- Obraziłaś się?
- Nie. Za co?
- Za wczoraj?
- O co?
- O ten ser.
- Co?
- No, o ser?
- Chyba zwariowałeś. Nie.
Cisza trwała ponad pół godziny, aż do rogatek
Wrocławia.
- Nie o ser, tylko nie pojechałeś ze mną i co ty
sobie myślisz.
- Byłem na uczelni.
- Nie kłam, rozmawiałam z Aśką.
- Acha. No to byłem z Aśką.
- I nic mi nie powiesz?!
- Mówię właśnie, nie?
- No to cześć.
Podniosła się, kiedy bus zwolnił przy pętli
tramwajowej. Musnęła ustami jego policzek, podskoczył i oderwał na chwilę
szklisty wzrok od telefonu.
- Idziesz już?
- No.
- Acha.
Gadka w city odc.5.: NA BRAMCE
Wysoki na ponad dwa metry, czarno odziany fan męczącego
brzmienia, długowłosy, w teoretycznie skórzanej kurtce, mrużył oczy przed
słońcem, odbijającym się od blaszanej wiaty na odludziu, zapomnianym przez
bogów i pracowników czyszczenia miasta. Z włosów zebranych w niechlujny kucyk
na kark faceta kapała woda, płynąca następnie orzeźwiającą strużką po plecach.
Głośno rozmawiał przez telefon,
- Stary, jesteś na chodzie skurwelu? No, wstałem i
jadę. Ledwo żyję po wczoraj, no. Skurwelu, ale było, no. Dzwoniłeś do mnie
rano? Nie dzwoń do mnie rano, kurwa. Nie wiem, co robię w piątek. Ni chuja nie
wiem, skurwelu. Do 22 jestem w pracy na bramce, a potem się okaże. Kapie mi,
kurwa, z włosów. Sam jesteś mokra Włoszka, skurwelu. Jebany tir mnie
przypierdolił z kałuży, skurwelu, leje mi się na plecy, kurwa. I chuj, jak
gorąco – ściągnął kurtkę. Splunął z niesmakiem. - Stary, zostaniesz chwile
dłużej teraz w robocie? Bo wiesz, spóźnię się, no. I pogadalibyśmy od razu o
piątku, mogę potrzebować za jakiś czas przysługi, więc kto wie... No i
zajebiście, skurwelu, tak mi mów. Widzimy się zaraz i tak mi będziesz mówić…
Podjechał tramwaj. Gotycki wojownik schował telefon,
jednym susem wskoczył do drugiego wagonu starego pojazdu i wyciągnął się wygodnie
na ostatnim krzesełku, najwyraźniej planując drzemkę.
Gadka w city odc.6.: RÓŻNICA
- Co włączyła? Ja pindole, ale przecież jej nie
wolno? Mówiłaś, że nie umie? Skąd ja mam wiedzieć, pytam czy JEJ mówiłaś, a nie
czy mnie mówiłaś albo komuś innemu! Mam w dupie, że ma sto lat – niemłoda
kobieta o bardzo zmęczonym wyrazie twarzy opadła z tobołami na siedzisko w
niemłodym, hałaśliwie klekoczącym przy każdym zakręcie, popiskującym jak mysz w
pułapce, odrapanym tramwaju i
kontynuowała – niech ma, ja pindole, dwieście, rozumiesz, ja mam w dupie. No, a
gaz jest włączony? A kurki? Nie grzyby, jakie kurwa grzyby, ja pindole, na
kuchence czy kurki są odkręcone, rany boskie, w piekarniku wszystkie patelnie
są, rany boskie. No to pięknie, ja pindole… Co? No to nie mógł być piekarnik,
bo jest na dole. I wszystko całe, no to co ona włączyła? A, ja pindole, to nie
piekarnik, debilko, tylko nawiew, to różnica, czy palisz, czy wieje, no. Ja mam
w dupie, że ją boli, mortadeli się zachciało, jutro Józek zawiezie ja do
dentysty, ja pindole… A ja mam w dupie, ile kosztuje, ja pindole, trzeba
dentystę, bo ją boli. Ja jej nie będę nosić po schodach, ona ma sto lat, niech
jej wyrwie i po kłopocie, niech jej wszystko wyrwie, ja pindole, nie dam rady
już tak fruwać na każde skinienie… Wysiadam dopiero przy Astrze, muszę
jej tej mortadeli świeżej nakupić, tam chyba mają? Muszę, bo będzie
jęczeć do nocy i rano od nowa, ileż ta kobieta ma siły w gębie, szkoda że jej w
nogi nie poszło, ja pindole…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz