sobota, 7 stycznia 2017

Z niepublikowanego archiwum GADKI: 4, 5, 6

Rekonstrukcja, remastering, podrasowanie, wygładzenie - to owszem, dzieje się właśnie przy okazji wielkich porządków w archiwum i sprzyja konfabulacji, ale i tak można mieć pewność że około 95% rozmów przytoczonych we wszystkich 200 odcinkach jest prawdziwa.
Po raz pierwszy (na tym blogu i w takich wersjach) odcinki 4, 5 i 6, ku uciesze.
⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼⎼

Gadka w city odc.4: RAZEM, ALE OSOBNO


Wsiadła pierwsza, podczas gdy on się zamyślił, z oczami przekrwionymi, zaparowanymi okularami. Stał chwilę dłużej na peronie oławskiego  PKS i przepuścił kilka osób w kolejce do autobusu podmiejskiego, pamiętającego ustrój nie tak znowu miniony.
Gdy dołączył do niej, zapytał czy może się przysiąść, oficjalnie, jakby się nie znali. Podniosła zaskoczona głowę i roześmiała się.
Wysoki, zgarbiony na plecach i nosie, z burzą rdzawych loków w stylu afro na głowie. Dziewczyna w typie pozornie szarej myszy, w okularach z czerwonymi oprawkami i w trampkach. Jednym zgrabnym, wytrenowanym ruchem wyciągnęli smartfony, po czym dalsza część podróży była okraszona scrollowaniem treści i mizianiem wyświetlaczy, z uwagami rzucanymi półgębkiem, niby bez znaczenia, a jednak dramat czasem tkwi w detalu.
- Z czym masz kanapkę? Głodna coś dzisiaj jestem.
- Z serem.
- Z tym samym, co wczoraj?
- Trudno określić.
- Jak to, trudno określić?
- A jaki był wczoraj?
- Niedobry.
- Z innym chyba.
- Codziennie ci zjadam.
- To dlatego chudnę. Matka mówiła, że zmizerniałem.
- Świnia, chcesz powiedzieć, że ja nie chudnę?!
- Nie, ja tylko… Chcesz tę kanapkę?
- Nie.
- Masz. Popatrz tutaj.
- Nie.
- Obraziłaś się?
- Nie. Za co?
- Za wczoraj?
- O co?
- O ten ser.
- Co?
- No, o ser?
- Chyba zwariowałeś. Nie.
Cisza trwała ponad pół godziny, aż do rogatek Wrocławia.
- Nie o ser, tylko nie pojechałeś ze mną i co ty sobie myślisz.
- Byłem na uczelni.
- Nie kłam, rozmawiałam z Aśką.
- Acha. No to byłem z Aśką.
- I nic mi nie powiesz?!
- Mówię właśnie, nie?
- No to cześć.
Podniosła się, kiedy bus zwolnił przy pętli tramwajowej. Musnęła ustami jego policzek, podskoczył i oderwał na chwilę szklisty wzrok od telefonu.
- Idziesz już?
- No.
- Acha.

Gadka w city odc.5.: NA BRAMCE


Wysoki na ponad dwa metry, czarno odziany fan męczącego brzmienia, długowłosy, w teoretycznie skórzanej kurtce, mrużył oczy przed słońcem, odbijającym się od blaszanej wiaty na odludziu, zapomnianym przez bogów i pracowników czyszczenia miasta. Z włosów zebranych w niechlujny kucyk na kark faceta kapała woda, płynąca następnie orzeźwiającą strużką po plecach.
Głośno rozmawiał przez telefon,
- Stary, jesteś na chodzie skurwelu? No, wstałem i jadę. Ledwo żyję po wczoraj, no. Skurwelu, ale było, no. Dzwoniłeś do mnie rano? Nie dzwoń do mnie rano, kurwa. Nie wiem, co robię w piątek. Ni chuja nie wiem, skurwelu. Do 22 jestem w pracy na bramce, a potem się okaże. Kapie mi, kurwa, z włosów. Sam jesteś mokra Włoszka, skurwelu. Jebany tir mnie przypierdolił z kałuży, skurwelu, leje mi się na plecy, kurwa. I chuj, jak gorąco – ściągnął kurtkę. Splunął z niesmakiem. - Stary, zostaniesz chwile dłużej teraz w robocie? Bo wiesz, spóźnię się, no. I pogadalibyśmy od razu o piątku, mogę potrzebować za jakiś czas przysługi, więc kto wie... No i zajebiście, skurwelu, tak mi mów. Widzimy się zaraz i tak mi będziesz mówić…
Podjechał tramwaj. Gotycki wojownik schował telefon, jednym susem wskoczył do drugiego wagonu starego pojazdu i wyciągnął się wygodnie na ostatnim krzesełku, najwyraźniej planując drzemkę.

Gadka w city odc.6.: RÓŻNICA



- Co włączyła? Ja pindole, ale przecież jej nie wolno? Mówiłaś, że nie umie? Skąd ja mam wiedzieć, pytam czy JEJ mówiłaś, a nie czy mnie mówiłaś albo komuś innemu! Mam w dupie, że ma sto lat – niemłoda kobieta o bardzo zmęczonym wyrazie twarzy opadła z tobołami na siedzisko w niemłodym, hałaśliwie klekoczącym przy każdym zakręcie, popiskującym jak mysz w pułapce, odrapanym tramwaju  i kontynuowała – niech ma, ja pindole, dwieście, rozumiesz, ja mam w dupie. No, a gaz jest włączony? A kurki? Nie grzyby, jakie kurwa grzyby, ja pindole, na kuchence czy kurki są odkręcone, rany boskie, w piekarniku wszystkie patelnie są, rany boskie. No to pięknie, ja pindole… Co? No to nie mógł być piekarnik, bo jest na dole. I wszystko całe, no to co ona włączyła? A, ja pindole, to nie piekarnik, debilko, tylko nawiew, to różnica, czy palisz, czy wieje, no. Ja mam w dupie, że ją boli, mortadeli się zachciało, jutro Józek zawiezie ja do dentysty, ja pindole… A ja mam w dupie, ile kosztuje, ja pindole, trzeba dentystę, bo ją boli. Ja jej nie będę nosić po schodach, ona ma sto lat, niech jej wyrwie i po kłopocie, niech jej wszystko wyrwie, ja pindole, nie dam rady już tak fruwać na każde skinienie… Wysiadam dopiero przy Astrze, muszę jej tej mortadeli świeżej nakupić, tam chyba mają? Muszę, bo będzie jęczeć do nocy i rano od nowa, ileż ta kobieta ma siły w gębie, szkoda że jej w nogi nie poszło, ja pindole…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz