Gadka w city odc.32: BUTELKI W
KIESZENI
Z tylnych kieszeni spodni
wystawały butelki z piwem, jednemu i drugiemu facetowi. Szli szybko,
zmarznięci, przykurzeni, zmoknięci od nocnego deszczu i perypetii, jakie miały miejsce niedawno. Zmęczeni, ale wytrwale
brnęli przez chłodny poranek, zachowując pozory panowania nad swoim życiem.
Tego niższego, w kapturze, co jakiś czas łagodnym halsem znosiło na lewo, gdy
próbował podbiegać, by dorównać kroku długim krokom kolegi. Ten wyższy nadawał
ton rozmowie i roztaczał wizję pełną smaków i aromatów.
- Już czuję tą brukselkę, stary,
takiej nie wpierdalałeś nigdy.
- Idziemy, kurwa i idziemy.
Mogliśmy podjechać, nie.
- Bez sensu, podjechać, nie pada
już deszcz, chuj, to ulicę dalej.
- Nie pierdol, mówiłeś, że ulicę
dalej i ulicę dalej, ciągle, a ja głodny jestem, jak… Ten, no.
- Zaraz tutaj, to będzie, tylko
kurwa numeru bramy nie pamiętam. Ucieszy się.
- Daleko jeszcze? Od wczoraj nie
miałem nic, nie jadłem, no.
- Tutaj, mówię, kurwa, zaraz, no.
Babcia robi taką brukselkę, że micha się cieszy, stary, nie jadłeś takiej.
Najebałeś się i pierdolisz, przecież od wczoraj piliśmy.
- To teraz bym coś zjadł. A ta
twoja babcia nas nie wyjebie? Tego, no, nie wyrzuci nas tylko da brukselkę i w
ogóle?
- Ucieszy się. Lubiła karmić mnie
brukselką, mówiła, że zdrowa jak chuj. No, stary. Z chlebem, z kiełbasą,
nareszcie zjemy porządnie. Babcia jest w porządku, kurwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz