środa, 21 maja 2014

odc. 54: SORKI, STARA


Korytarz poczekalni w przychodni rozbrzmiewał odgłosami pokasływań, kichnięć, odchrząkiwań i westchnień. W ten upalny dzień pacjenci z ulgą ocierali spocone czoła i inne części ciała chusteczkami, korzystając z miłego chłodu, jaki z urzędu oferuje państwowa służba zdrowia. Wystrój przychodni to tradycyjna mieszanka barw zimnych, sugerujących sterylną czystość oraz odcieni zielonych, tonujących nastroje społeczeństwa rozgoryczonego jakością oferowanych tu usług.

Na tym dyskretnym tle mocno wyróżniał się zachrypnięty głos czarnowłosej, opalonej dziewuszki z za mocnym makijażem, odzianej w legginsy, białe kozaczki (sic!) i bluzkę ze sporym dekoltem. Na ramieniu miała torebkę koloru czarnego, z przeraźliwie złotawymi ozdobami, silnie przykuwającymi uwagę, co najmniej tak samo jak jej głośna rozmowa telefoniczna, której musieli wysłuchać wszyscy zgromadzeni.

- …i powiedziałam jej, sorki stara, nie. No, tak jej powiedziałam. Tej Gośce, nie, a komu. Sorki, stara, ale do Hiszpanii nie ogarniesz, bo lecimy zaraz w lipcu, przed Francją, bo żeśmy se bilety wykupiły. A co miałam jej powiedzieć? Nie, coś ty, stara, sorki. Powiedziałam jej, że spoko, ale mnie to nie pasuje. A co, skłamać ją miałam? No sama powiedz, no. Nie chciałam ją skłamać, ja świnia nie jestem, kurwa, czekaj stara – musiała przerwać, bo otworzyły się drzwi do gabinetu lekarskiego i połowa korytarza poderwała się z nadzieją. – E, to tylko pielęgniarka… Nie, jeszcze czekam. No, tej lekarki jeszcze nie ma, na razie z kartami latają i nie wiadomo czy mnie dzisiaj przyjmie, bo przede mną ponad dziesięć osób. A ja muszę, sorki stara, ale ja muszę, bo kaszlę i kaszlę. Tak, no i szef mi kazał. Stara, że mam przestać. Pojebany jakiś, mówi, że klientów straszę i do zupy mam nie kaszleć, hehehe, khe, khe, khe – rozkaszlała się, jakby na dowód tych słów.

Siedzący tuż obok starszy pan, na którego głowę nakaszlała, wymamrotał coś z oburzeniem, ale dziewczyna nie zauważyła tego, pochłonięta rozmową.

- Sorki, stara, kaszlę kurwa i kaszlę, nie, umrzeć można. Dobra, nie smęć, leczę się, nie. Ej stara, sorki, ale się leczę. Teraz po zwolnienie przyszłam. Mejkapu prawie nie mam, żeby wyglądać, wiesz, bo kaszleć to se każdy może, nie. I wiesz, stara – odrobinę ściszyła głos, co w praktyce oznaczało, że przestała krzyczeć, ale i tak jej głos niósł się swobodnie całą długością korytarza – Ja myślałam, że nic nam z tego wyjazdu nie wyjdzie. Nie, stara, mówiłam ci, wiem że Hiszpania to mus, bo bilety już mamy, ale tej Francji się bałam, bo nie byłam jeszcze nigdy. No, wiem, że ty też, nie, ale promocja to wiesz, trzeba korzystać, nie. Rok temu w tej Hiszpanii to żeśmy rządziły, staaara – westchnęła i kaszlnęła kilka razy. – I dałyśmy radę bez języka, nie. Bałam się teraz tej Francji i nawet… Ale potem pomyślałam, nie, sorki stara, języka nie znam, kurwa, ale na miejscu ogarnę, nie. Każdy tak robi. Sorki stara, ale każdy, nie, po chuj się uczyć, jak potem lądujemy i nic nie pamiętam, nie. Nie martw się, ty się ciągle czymś martwisz. Ta Gośka też mi mówiła, że ty się ciągle czymś martwisz. Ja się nie martwię, nie. I co z tego, że jest nudna. Co z tego, sorki stara, ale śpimy u jej brata, no to musimy ją wziąć do tej Francji, a resztę ogarniemy na miejscu. Czekaj, bo ja jedenasta jestem i tu pilnuję… JA ZA TĄ PANIĄ STAŁAM! - Na korytarzu zapanowało zamieszanie wywołane pojawieniem się lekarki, która z surową miną zmierzyła kolejkę oczekujących i z miną cierpiącej za miliony otworzyła drzwi gabinetu. Tłum pacjentów przegrupował się i karnie ustawił według kolejności rejestracji. - Lekarka idzie, no, to sorki, stara!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz