poniedziałek, 26 maja 2014

odc. 56: SZAŁU NIE MA (SĄ AKTY TRZY)

We wrocławskim aquaparku w weekend nie ma tłumów tylko i wyłącznie bladym świtem, gdy w kolejce do kasy stoją przedstawiciele geriatrii cierpiącej na bezsenność oraz rodzice młodocianych budzików, wstających wraz z pierwszym pianiem koguta.
Dialogi toczą się leniwie, nieśpiesznie, na dowolne tematy. Obcy ludzie zwierzają się sobie z sekretów i wstydliwych przeżyć, jakby negliż kąpielowy uzasadniał porzucenie codziennych oporów i barier. Nastrój ten, podsycony atmosferą słonecznego weekendu, swobodny i sprzyjający pogawędkom raczej luźnym, najwyraźniej udziela się otoczeniu: pracownikom basenów, aquaparkowej kawiarni, baru z pączkami i ekipie sprzątającej. Bul, bul, bul, płyną dialogi.


AKT I
Basen solankowy, umieszczony na zewnątrz obiektu, jest najczęściej wypełniony ludźmi w wieku raczej podeszłym, którzy z lubością obwieszczają otoczeniu swe schorzenia i nastawiają obolałe części ciała pod dysze wodne o różnej sile rażenia, delektując się wspaniałym masażem. Starszy, łysy jak kolano facet o imponującym zaroście na plecach, doholował się do jednej z dysz, po czym zakotwiczył jak tankowiec na rafie, tuż obok damy w zbliżonym wieku, usiłującej jednocześnie moczyć całe ciało w wodzie i nie ochlapać ciemnych okularów wielkości wiaty przystankowej oraz fryzury teoretycznie bardzo trwałej.
- O, to to to – wysapał facet – nikt tak jak woda nie wymasuje, nie sądzi pani? Nikt, a proszę mi wierzyć, znam wszystkie masaże.
Kobieta mruknęła coś, odwracając się do niego piegowatymi plecami, ale łysego to nie zraziło.
- Pani to, za przeproszeniem, zdrowo wygląda, nie to co ja. Mam taki kręgosłup, że aż się za głowę złapał. Ten lekarz, wie pani. Trzy godziny trwało, jak tam siedziałem, żeby zrobić zdjęcie, oglądali je, komisja cała. Chciałem się dorobić, to się dorobiłem. Tak. Tyle to trwało, zanim była diagnoza, aż się tam kawy napiłem, na papierosa wyszedłem. A ten lekarz, wie pani, to sensowny. Porządny taki. Nie to, co inni, nie wiadomo skąd są. Ten dobry, młody, kilka lat w Stanach siedział… A, to do widzenia – ocknął się, widząc, jak kobieta z trwałą odpływa w stronę wyjścia.


AKT II
Jacuzzi chlupotało wesoło, burcząc dyskretnie bąbelkami, gdy dwie młode dziewczyny, obie w kolorowym bikini, krótkich fryzurkach i opalenizną wprost z łóżek turbo, z chichotem wskoczyły do środka. Obie oparły stopy ze starannym pedicure na brzegu basenu i ułożyły się wygodnie.
- I co, będziesz świadkować?
- Nie mam wyboru, w końcu to siostra się hajta, nie.
- Jasne, ale to zawsze trochę słaba sytuacje, kurwa. Ale nie łam się, może będzie fajna biba, poznasz kogoś, nie. A co założysz?
- Nie wiem właśnie, muszę kupić coś, ale nie wiem co. Nic nie ma fajnego, nie.
- No, masakra, nie.
- No. Połazimy później po galerii, to coś znajdziemy.
- Dobra. A resztę załatwiłaś? Bo wiesz, jak ślub jest, kościelny to pełno tego do załatwiania.
- No, byłam u spowiedzi, ale sytuacja była, myślałam, że kurwa padnę, nie.
- O kurwa, i co?
 - I mówię, że nie byłam dwa lata, proszę księdza. A on mówi, no nie wierzę, czujesz gościa? Mówi, że szału nie ma.


AKT III
Ziewając tak, że o mało nie połknęła na raz wszystkich pączków, ciemnowłosa dziewczyna w służbowym stroju składającym się z bluzki polo, spódniczki nad kolano i fartuszka kelnerki, sennie oparła się o blat baru i obserwowała bez entuzjazmu nadciągające tłumy ludzi spragnionych wymoczenia się w basenach. Ruda koleżanka w identycznym stroju szturchnęła ją łokciem.
- Obudź się, królewno, bo znowu szef zobaczy i poleci ci po napiwkach.
- W dupie go mam, niech se wsadzi te grosze. Mam dosyć tej roboty, rok tu jesteśmy i co, kurwa, nic z tego nie mamy. Cała niedziela w dupę. Spałam dwie godziny, bo impreza u nas była.
- Kawy się napij – poradziła ze współczuciem ruda. – I wiesz, był tu wczoraj ten koleś, wiesz który, ten co pytał o ciebie.
Ciemnowłosa obudziła się momentalnie i oko jej błysnęło.
- I co? Mówił coś o mnie?
- No, coś mówił, że cię kojarzy. Ze szkoły chyba, nie, że do dwójki chodziłaś…
- Chyba do jedynki, nie.
- No, właśnie. I mówił twoje imię i nazwisko. No, a skąd ja mam kurwa wiedzieć, jak ty masz na nazwisko, jak ciebie nie ma na fejsie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz