Rozmawiały beztrosko, głośno,
jakby świat był im obojętny, a ich sprawy najważniejsze. Ubrane prawie
identycznie, w wieku około 11-12 lat, długowłose - blondynka i brunetka - w różowych
trampkach.
- …matka mi truła i truła, myślałam,
że nie wytrzymam.
- No raczej – westchnęła ciemnowłosa.
– Mi też trują.
- No. Po kolacji, a wiesz, nic
nie zjadłam, matka zaczęła pytać, czy się uczyłam na ten test i czy zdam. A skąd
ja mam wiedzieć, nie. Ojciec się wkurzył i stukał palcami w stół.
- A uczyłaś się?
- No, tak trochę, nie. Pytali na
ile umiem i co dostanę.
- I co?
- Zdenerwowałam się, że ja nie
umiem siebie ocenić, nie.
- No raczej, nikt nie umie. Ale
sytuacja, no.
-Matka odleciała, nie, kazała mi
odmienić „to be”. Powiedziałam jej, że jeszcze tego nie przerabialiśmy, to
krzyczała, że to podstawy i powinnam już umieć, za te pieniądze, nie.
- Ty, to w jakimś takim głupim
filmie było?
- Nie wiem, może, filmy są
głupie, wolę seriale, nie.
- No, raczej. I co? Odczepili się?
- Nie, było jeszcze gorzej,
ojciec się wkurzył, stukał palcami w stół, nie lubię tego. Matka powiedziała,
że to dziwne. No, że nie umiem sama ocenić ile umiem i że mam jutro to zdać, bo
jak dostanę dwóję, to dopiero zobaczę.
- A co dostałaś? Dzisiaj pisałaś
ten test?
- Nie wiem jeszcze, ale jak
dostanę nawet dwa to będzie cud, nie, bo się stresowałam.
- No raczej. No, to słaba
sytuacja, nie.
- Mówiłam rodzicom, że się stresuję, a teraz to jeszcze bardziej, to ojciec powiedział, że mi tabletki załatwi na uspokojenie. Stres to wiesz, dusi, nie.
- No raczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz