Dyskusja między półkami działu
dziecięcego w prastarym domu handlowym w samym centrum wrocławskiego city trwała
w najlepsze, mimo spacerujących w pobliżu potencjalnych klientów w różnym
wieku. Najwyraźniej zgromadzona przypadkowo publiczność kompletnie nie
przeszkadzała żadnej ze sprzedawczyń. Jedna oparła się wygodnie o półkę z
puzzlami, a druga o stojak z resorakami i rozmawiały, a ich głos niósł się
swobodnie i bez przeszkód.
- Żadna go nie zechce, nierób
taki. Tylko by spał i jadł. 30 lat na karku, a ten trampki, spodnie jak z
gimnazjum i włosy na żel, młodzika zgrywa.
- No, żadna by takiego nie
chciała, takiego za męża, a wyobrażasz go sobie z dzieckiem?
- Jezuśku, zeżre słodycze,
zabierze zabawki i nawet nie sprawdzi pieluchy, jestem tego pewna, jak wiesz,
no.
- Masz rację, masz rację. Wczoraj
dalej spał. Każdą nockę odsypia przez trzy doby. Trzy doby, rozumiesz? Mówi, że
zmęczony jest. Znowu go z tej roboty wywalą.
- Nierób. A sprząta coś?
- A coś ty, nic nie robi w domu.
Ani nie upierze swoich, ani nic. Mówi, że ma depresję, rozumiesz, nierób. Matka
nasza teraz była tydzień, to prała mu i włosy rwała z głowy, mówię ci, rwała. Zamartwia
się o niego, ale mówię jej, że on podrzucony jakiś chyba. Aż pojechała do
siebie, bo powiedziała, że nie może na to patrzeć.
- Ależ to jest. Duże dziecko,
nie?
- A daj spokój, jakie tam
dziecko. Wypłatę weźmie, to chodzi tydzień wesolutki taki, potem nic nie ma i
do końca miesiąca je bułki z mielonką albo nasze zabiera. I do opłat nie
dokłada, kiedyś dokładał, a teraz drugi miesiąc już nic i od matki jeszcze
pożyczył 200 zł. Łzy miała, zła była, ale mu dała, dziecku własnemu miała nie
dać. A ja mam dosyć takiego brata, mówię ci.
- A twój mąż co?
- Nic, nie da przecież szwagrowi
w mordę, choćby chciał. Dzieci patrzą i słuchają, a ten taki przykład daje,
mówię ci.
- No tak, dzieci patrzą.
- Ale już niedługo, mówię ci.
- A co, co?
- Matka sprzedaje mieszkanie,
dzielimy kasę i każdy na swoje. I dobrze, czekałam tyle lat aż podejmie decyzję.
Aż nie wytrzymała ostatnio. Sprzedamy, grosza trochę odłożyliśmy, trochę
kredytu może trzeba będzie, ale to nic, bo na swoje pójdziemy wreszcie. Po tylu
latach, mówię ci.
- A pewnie, na swoim to zawsze super.
Macie coś na oku?
- Jeszcze nie, mąż mówi, że znajdzie,
jego głowa w tym, mówię ci.
- On taki zaradny, nie to co ten
twój brat.
- Czasami go nienawidzę. Dziecko
takie. Tylko duże. Z moimi ani się nie pobawi, ani nie przypilnuje, w telewizor
się gapi tylko, taki nierób.
- A wiesz, on trochę podobał mi
się kiedyś…
- Toś ty chyba z Księżyca na łeb spadła,
a nie na dupę, mówię ci. Z daleka od niego. Przepije, przechleje, a potem goły i wesoły chodzi
i bułkę z mielonką do końca byś jadła, mówię ci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz