- Nie, powtarzam, że nie i
koniec. NIE. NIE! Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?!
Gwałtowny protest kierowcy
autobusu komunikacji miejskiej usłyszeli nawet ci pasażerowie, którzy stali lub
siedzieli w tylnej części pojazdu, ponieważ akurat tkwił na przystanku, usiłując włączyć się z powrotem w korek i
tego rodzaju przemieszczanie się, z prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę nie
powodowało większego hałasu. Poza tym, autobus był nowy, czyli jeszcze w miarę
cichy, nie rzęził przy zmianie biegów jak gruźlik na górskiej wspinaczce, więc
ognistej przemowie kierowcy towarzyszył w tle jedynie dyskretny szum
klimatyzacji.
- NIE. Nie dostaniesz auta nawet
na godzinę, nawet na minutę nie dostaniesz. Ani mi się waż dotykać kluczyków. NIE I KONIEC! Zwariowałeś chyba.
Nie wolno ci brać samochodu. A czym ja mam jechać, jak wrócę wieczorem? Twoim
rowerem? NIE, nie chcę siedzieć przed telewizorem, matka siedzi i sam sobie
siedź na dupie, ale nie dotykaj samochodu. Ostatnio, a pamiętasz co było
ostatnio? Tak, pewnie, już mówiłem i powiem jeszcze tysiąc razy, jak będę
chciał! Wziąłeś, narozrabiałeś, narozbijałeś i musieliśmy za ciebie płacić. Jak
o tym pomyślę, to… Kur… NIE! Już obiecywałeś kiedyś, że będzie okej i gówno
było, a nie okej, NIE I KONIEC!
Kierowca sapnął ze złością, gniewnie
się rozłączył, wyjął słuchawkę z ucha, telefon wrzucił do kieszeni i ruszył, bo
sznur aut przed autobusem przesunął się o kilka metrów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz