Tuż obok budynku CUPRUM, na
parkingu, w samym środku dnia, na masce samochodu siedział sobie zupełnie
zwyczajny facet. Sądząc po wyrazie twarzy - mocno przygnębiony, wnioskując z
dykcji - trzeźwy, dedukując z tonu – rozżalony względem rzeczywistości oraz
okoliczności jej towarzyszących. Prowadził rozmowę telefoniczną, melancholijnie
spoglądając w dal i kopiąc butem w zderzak prawdopodobnie własnego auta.
- Ty mądry jesteś, tak, ja wiem.
Też byłbym mądry. Tobie matka nie wypomina zawału, nie? Ja wiem, każdy ma
problemy. Uhm. No, wolałbym się spotkać i normalnie pogadać. Jak człowiek, nie.
Ale na razie to niemożliwe, więc zostaje telefon, nie. Uhm. Ale coś ty, ja nic
nie piję. Ja prawie w ogóle nie piję. Moja kobieta pije, jak ma problemy, a ja
nic nie piję, chociaż też mam problemy. Uhm. A, daj spokój. To słaba znajomość.
No bo nie rokuje na przyszłość, jak to dlaczego, inni się dogadują, a my nie,
wiesz jak to jest w życiu. I w ogóle… Po pewnym stażu ma się jakieś oczekiwania,
że coś się zmieni, a tu nic się nie zmienia, nic. No, masz rację, najwyraźniej mam
jakieś braki w tej sferze, co ja na to poradzę. Uhm. A, daj spokój. Chodzę do
pracy, w korkach stoję codziennie i radia słucham. Wtedy mogę pomyśleć. O życiu
i w ogóle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz