- Witam sąsiada!
- A, witam, witam, sąsiadko!
- A co to, na spacerek? Trzeci
raz już dzisiaj, widzę, spacerowicz z pana!
- Wagarowicz?! Co pani…?!
- SPACEROWICZ!!! SĄSIAD SPACERUJE
OD RANA!
- Acha!
Rozmowa odbywała się w tonie
ogólnej kurtuazji, z czym mocno kontrastowało to, że zarówno starsza pani, jak
i jej równie wiekowy sąsiad wrzeszczeli do siebie niczym przekupki na włoskim
targowisku. Niecodzienne natężenie głośności spowodowane było szumem wielkiej
fontanny w porywistym wietrze i potwornym hałasem, współtworzonym przez
tramwaje, autobusy, wyjącą karetkę na sygnale, trąbiące auta w niewielkim korku
i drące się w niebogłosy niemowlę w wózku tuż obok, na trasie spacerowej. Czyli
wszystko to, co można usłyszeć popołudniową porą w zwyczajną, sierpniową
niedzielę przy placu Jana Pawła II, poprzednio 1.Maja. Nazwa placu się zmieniła, odgłosy niekoniecznie.
- NIE, nie na spacer, do kościoła
idę!
- A ja już rano widziałam sąsiada
w kościele! I co, znowu…?
- A tak, teraz drugi raz idę!
Będę miał większe plusy za to, tam na górze!
- Mój mąż też tak przed śmiercią
biegał do kościoła…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz