wtorek, 9 września 2014

odc.90.: TAKA ROBOTA


Między Starym Miastem a Popowicami zalega dostojnie blokowisko, charakterystyczny twór byłego ustroju, z gatunku wielkopłytowych, które miały walić się dekadę temu, ale nadal spokojnie goszczą kolejne pokolenia swych mieszkańców, pękając tu i ówdzie, dając się ocieplać, malować, ozdabiać doniczkami pełnymi pelargonii i pomidorków koktajlowych. Punktowce, wieżowce, place zabaw - nic nadzwyczajnego, a jednak tam właśnie kryje się skarbnica mądrości ludowych, wiedzy o życiu i społeczeństwie. Osiedlowe alejki są pełne klasycznych, niekiedy obdrapanych, z lekka nadłamanych ławek, na których regularnie przesiadują mieszkańcy. W ciągu dnia bywają tam obywatele starsi, by wymienić się najnowszymi informacjami ze świata medycyny, zaktualizować listę dolegliwości stosownych do wieku, przekazać plotki o dzieciach, wnukach i osiągnięciach prawnuków, a także w którym sklepie w zeszłym tygodniu sprzedawano smaczną polędwicę i dlaczego tak drogo, bo to wina Tuska, panie, ja panu mówię, że za komuny itd. Na wspomnianych ławkach wieczorami kotwiczą młodsi przedstawiciele społeczeństwa, głównie dla relaksu i wspólnego uraczenia się napojami o zawartości rozmaitej, by pogawędzić, pośmiać się. To przecież żadna zbrodnia, a pies niech sam pobiega.
Wczesnym popołudniem ze sklepu spożywczego wyszła kobieta, w obcisłych spodniach dresowych, koszulce z cekinkami tworzącymi napis głoszący „KEEP CALM AND ENJOY YOUR DRINK”, z włosem pofarbowanym wybiórczo, śmiejąc się tak, że sama Janis Joplin pozazdrościłaby jej możliwości wokalnych. Napotkawszy znajomego ubranego w dres, owianego dymem z papierosa, kobieta przysiadła na ławce pod blokiem. Facet usiadł obok, otworzył puszkę piwa i ochoczo wychylił sporą część jej zawartości.
- Nieźle was wczoraj wytargali, co?
- Wy… co? – Facet spojrzał niezbyt przytomnie.
- No, na kółku, tam za blokiem, jak żeście siedzieli na murku, nie.
- A, psiarnia. No. Ktoś nawet dostał mandat.
- Taaa, mój stary, bo głupi pokazał dowód.
- No, ja nie miałem. Zapytali kto ma. I ja nie miałem. I nic nie sprawdzali ani nie pytali dalej.
- Muszę staremu zabrać ten dowód. Schowam, bo mandaty przynosi i wstydu narobi.
- Żeśmy chwilkę tylko, nie, ale oni już byli. I spisali, ale ja nie miałem dowodu.
- Nie mają co robić. Wypadki są, kradną złodzieje. 
- Taka robota.
- Tydzień temu mój młodszy chłopak szedł z koleżką, wracali ze sklepu, mieli piwo. I prosiłam, mówiłam, żeście siedli na ławce, to sami się prosicie. Trzeba było w domu albo wypić w bramie. I też ich spisali. Po co oni noszą ten dowód, to ja nie wiem.
- Jakbym miał, to bym nie pokazał, nie. Oni tak profi… Plofir… No, na wszelki wypadek. Muszą, to chodzą, sprawdzają. Taka robota. Jakbym miał robotę, to też bym musiał robić, nie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz