czwartek, 11 września 2014

odc.92.: CIĘŻKA SPRAWA


Na przystanku tramwajowym w pobliżu skrzyżowania ulic Świdnickiej i Kazimierza Wielkiego, stało trzech młodych ludzi, głośno omawiając wrażenia z poprzedniego wieczoru. Miasto dzielnie okraszało dyskusję efektami specjalnymi w postaci łomotu wywołanego remontem budynku nad barem „Barbara”. Dalej, tuż za przejściem podziemnym, obok wejścia do KFC, młodzieńcy w za dużych spodniach zwisających swobodnie na biodrach i wełnianych czapkach zasłaniających im widoczność niezależnie od pory roku, skakali na deskorolkach i rolkach po okolicznych murkach i schodkach. Na ulicy auta warczały silnikami, kierowcy trąbili z irytacją, a rowerzyści i piesi starali się przetrwać dzień bez uszczerbku na zdrowiu, co współtworzyło harmonię dźwięku i obrazu typowej środy w city.
- Ciężka sprawa – niski chłopak w sztruksach i wytartej kurtce zaśmiał się ironicznie – a jednak udało wam się przeżyć. Bohaterowie, dżentelmeni, no porażka, panowie.
- Spierdalaj – zaproponował życzliwie kolega o wyglądzie amanta z lat 30-tych XX wieku. Wysoki, o symetrycznych rysach, atletycznej budowie i aż dziwne, że nie występował w sepii albo w wersji czarno-białej, bo dobór kolorów ubrań poważnie psuł efekt: fioletowa koszulka polo i seledynowe spodnie gryzły się jak dwa bulteriery o gumową kość.
- A co? Nie dała żadnemu, co? Trzeba było ładnie poprosić, może…
- Taki jesteś mądry, bo nie masz kobiety – burknął trzeci kompan, dostojnie poprawiając brązowy szalik w kratę, który miał imitować nonszalancki styl, a wyglądał jak chomąto. – Wszyscy faceci zajęci, trzeba było ją tylko przenocować, wielka mi afera.
- No – poświadczył przedwojenny amant – to znaczy Łuki niby startował, nie, że wino, że teges, że wygląda jak modelka, no bo wygląda, nie, ale nic z tego. Kimnęła się na kanapie, rzygała, rano poszła.
- A dlaczego w ogóle została? Mówię wam, przegapiliście okazję, debile.
- Ty nie trafiłbyś na okazję, nawet jakby cię kopnęła w jaja. Została po imprezie, bo ją facet wystawił i strasznie się spruła browarami. I tyle.
- No, trzeba człowieka poratować. Nie mogliśmy jej wyrzucić na ulicę, nie.
- No proszę, co za bohaterowie. Ciekawe, czy jakby była brzydka, to też byście jej nie wyrzucili... A swoim dziewczynom już się pochwaliliście tym wyczynem? Że Madzia 
spała u was wczoraj?
- Zwariowałeś? – Brązowy szalik prychnął z niesmakiem. – Nie mam czasu na dramaty i afery. Poza tym do niczego nie doszło.
- Właśnie, spała, rzygała, wstała i poszła, koniec. – Przytaknął amant.
- Ciężka sprawa, no, panowie – zaśmiał się złośliwie niski chłopak - Jakby się dowiedziały…
- Nie dowiedzą się – nacisk w słowach posiadacza szalika był równy wadze tankowca wypełnionego szczelnie ładunkiem ropy. – A ty nie bądź taki ten, no, mądry nie bądź. Trójka jedzie. Moja to by dym zrobiła i musiałbym się do niej wprowadzić.
- Wsiadamy, nie ma co czekać. Tak. – Amant jakby się ocknął z zamyślenia nad jakąś straszliwą wizją. - Właśnie. Będziesz miał kobietę, zobaczysz, jak to jest.
- Słuchaj, to może jak wrócimy na chatę, to sprawdzimy jeszcze raz, czy Madzia niczego nie zostawiła?…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz