sobota, 22 listopada 2014

odc.110.: NIECH NAM ŻYJE


Stylowo zamglony o poranku plac Nadodrze oferował przenikliwy listopadowy ziąb, wilgotnawe powiewy jesienne i fruwające w rytmie wiatru śmieci z resztkami mokrych liści, frywolnie wirujące to tu, to tam. Grupki przechodniów i pasażerów przemykały pospiesznie przez plac, lawirując między tramwajami i autobusami, poszukując właściwej linii, a przede wszystkim unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek i zmarznięcia gdziekolwiek.
Na przystanku w pobliżu nasypu kolejowego stało kilku młodych ludzi, między innymi śniady chłopak w arafatce na szyi, ze smartfonem w dłoni. Z jego telefonu rozlegała się bollywoodzka melodia, do której leniwie bujało się zgromadzone towarzystwo.
Pod wiatę wtarabaniła się para starszych ludzi, poruszających się krokiem zawianej kaczki na statku podczas sztormu. Chybotliwy sposób przemieszczania się wynikał częściowo z zaawansowanego wieku, a trochę też z efektów ubocznych spożycia napojów wysokoprocentowych. Pan i pani trzymali się siebie kurczowo pod ręce, tocząc przy okazji głośną pogawędkę.
- Ttty masz ślipia lepsze, ttak – zachrypiał mężczyzna nieco bełkotliwie – to pppowiedz, co tam ttteraz jedzie. NNo, zzzobacz. Nnno, nnna tablicy. Świeci się, tttam.
Kobieta spojrzała lekko nieprzytomnie we wskazanym kierunku.
- Siódemka. Albbbbo ósemka. Albo nnnnie wwwiem.
- Acha. Ddo nas czy dddo pętli?
- Nnie wiem. Okaże się. Sssiadaj sssobie nnna ławce. Nnnogę masz chorą, ssiadaj, nno..
- Nnnie chcę – zaprotestował mężczyzna. – Ttam narzygane, zobbbacz.
Kobieta wyjrzała zza towarzysza i ze smutkiem potwierdziła.
- Kkktoś nie zdążył. Zdarza ssię.
- Ppoza tym, jja nnnie siadam na zimnym. Ławka nnna pewno zimna. Mój pies ttak siadał.
- Ten, cco zdechł?
- Nno. Sssiadał na zimnym, jak to ppies. I ppprzeziębił się, na pppłuca pppposzło.
Oboje zasmucili się na chwilę i zamyślili, ale zaraz ich uwagę przyciągnęła orientalna muzyka, dobiegająca z telefonu śniadego chłopaka.
- Lla lla laaaa – usiłował zanucić mężczyzna – lla laaa.
- Cicho bbądź. Pppatrz, ksiądz iddzie.
Rzeczywiście, minął ich franciszkanin w charakterystycznym habicie.
- A kkto go ttam wie, czy to ksiądz. Mmmoże się przebrał. Niech nam żyyyyje, nnniech nam wzraaasta, ten nasz ksiądz pederaaastaaaa – zaśpiewał głośno starszy mężczyzna, starając się trafić w bollywoodzki styl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz