Światło lamp jarzeniowych raziło
w oczy mimo późnej, nocnej pory, ale nikt nie kwapił się do gaszenia, bo na sali
pooperacyjnej leżały trzy pacjentki po cięciu cesarskim w różnym stopniu
oszołomienia, dochodzenia do siebie i kontaktu z rzeczywistością, w której
nagle przybyło na świat trzech zupełnie świeżych, zaczynających się wydzierać,
malutkich obywateli. Między łóżkami ze stoickim spokojem krążyła położna, która
nie takie rzeczy już widziała. Doglądała, pocieszała, podawała leki
przeciwbólowe, gawędziła i ogólnie rzecz ujmując, dbała o wszystko. W salce tuż
obok czuwała pielęgniarka nad wspomnianymi wcześniej trzema maluchami, które po
chwili dołączyły do mam, tuląc małe pyszczki do wzruszonych policzków. Proces
witania się ze światem można było uznać za rozpoczęty.
W tle toczyły się rozmowy, tak
jak to bywa nocą, zwłaszcza gdy w jednym pomieszczeniu spotka się kilka kobiet.
Tematy podrzucała położna, krzątając się bez chwili odpoczynku i zarażając
dobrą energią całe otoczenie.
- Drugiego teraz mam, męża znaczy
się. Pierwszy mnie oszukał i złamał.
- A co się stało?
- Zdradzał?
- Gorzej, przegrał wszystko w
kasynie. A ja nic nie wiedziałam, nic.
- Jak to możliwe?
- Nic siostrzyczka nie zauważyła?
- A nic, bo pracowałam i
myślałam, że on też pracuje. Między szpitalem i firmą kosmetyczną gdzieś byłam
ciągle, a on miał ze szwagrem budowlankę robić, za grubą kasę. I ta kasa go
zgubiła, czuł się pewnie, mnie nie było w domu, to zaczął chodzić do kasyna.
Dowiedziałam się dopiero, jak przyszedł komornik. Wziął dom, auto, meble,
wszystko. Zostałam z niczym.
- A mąż co?
- Tłumaczył się, potem uciekł, a
ja zostałam z długami, bo nie było rozdzielności majątkowej. Rok mi zajęło,
żeby wyjść z depresji, a z długów dalej wychodzę. Ale żyję, jestem i nie dam
drugi raz się złamać.
- A teraz pani szczęśliwa?
- Z tym drugim tak, to były
wojskowy, zajmuje się naszą córką, słowny jest i konkretny.
- O, mój też wojskowy, ale
jeszcze pracuje.
- Pani to młodsza jest, ale
wojskowi to porządni są. Konkretni.
- Tak, słowny jest.
- Ale że takie długi… To ile on
tam grał?
- Podobno miesiącami, nie wiem,
bo nie powiedział.
- I pani nic nie widziała, co za
szok!
- No, przegrać tyle! Aż i auto, i
dom cały, zgroza.
- Mój to raz wziął 500zł i
poszedł na Świebodzki, to go tam ograli w czarne-czerwone. Przerżnął wszystko,
jeszcze zegarek i kręcił, że zgubił. Wreszcie się przyznał, ale mu
powiedziałam, że jak jeszcze raz pójdzie, to odejdę. I już tam nie chodzi.
- Niech go pani pilnuje. Teraz
zwłaszcza, jak jest dziecko, to nie tylko dla pani.
- Tak, siostrzyczko, ma
siostrzyczka rację.
- Kobiety to nie dbają o siebie,
wie pani. Ja to codziennie tu widzę. Dbają o swoich mężów, o dzieci, a o siebie
nic. Taka babska logika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz