poniedziałek, 2 lutego 2015

odc.123.: Z BABĄ


Możliwe, że na osiedlu w samym sercu city jest jeszcze kilka innych sklepów, w promieniu kilometra lub pół, a nie tylko ten jeden, należący do sieciówki. Nie jest też wykluczone, że w tych innych sklepach nie ma wyłącznie pustych półek, ponieważ posiadają nieźle zaopatrzone stoiska, a w tym i takie z wędlinami i mięsem. Przypuszczalnie wszystkie te sklepy oferują asortyment porównywalnej jakości, ale z tajemniczych powodów w tym jednym konkretnym markecie spożywczym jest najwięcej klientów, którzy tłoczą się głównie przy przeszklonych lodówkach zawierających dobrze oświetlone, smakowicie wyeksponowane udka, skrzydełka, schaby, podudzia, pręgi, fragmenty z kością lub bez, pasztety, szynki, polędwice, parówki, serdelki i inne tego rodzaju specjały. Nie wiedzieć czemu akurat ten sklep upodobali sobie okoliczni mieszkańcy osiedla, głównie emeryci, renciści i kobiety z wózkami dziecięcymi, którzy codziennie, a zwłaszcza w piątkowe popołudnia oraz sobotnie przedpołudnia ustawiają się w wieloosobową kolejkę złożoną z osób spragnionych smaków obcych wegetarianom.
Ogonek kolejki zawijał się aż do działu z nabiałem, niemalże zahaczając o makarony i sosy w słoikach, zawierające aromat identyczny z naturalnym. Tego popołudnia w sklepie było naprawdę tłoczno i każdemu się spieszyło, na dodatek ów każdy mamrotał, że przecież chce tylko jedną, góra dwie rzeczy i po co tyle stania, a te sprzedawczynie to jak muchy w smole się ruszają i urządzają na pewno pogaduchy z kawusią na zapleczu, zamiast ochoczo dołączyć do tych, które z jednakowymi, służbowymi uśmiechami obsługują niekończące się tłumy żądne mięs.
Starsza kobieta, nieco zaniedbana, nieco potargana, niedbale przyodziana i wygnieciona, z namysłem wybierała udka kurczaka, które ekspedientka cierpliwie przekładała z miejsca na miejsce, pokazywała i pakowała. Do kobiety co chwilę podchodził starszawy facet, o wyglądzie równie zmęczonym rzeczywistością i z podobnie lekceważącym stosunku do trendów mody oraz higieny osobistej, z kilkudniowym zarostem, w wyleniałym kożuszku i czapce typu naleśnik, przed laty zwanej kaszkietem. Facet gniewnie szeptał, mamrotał i pohukiwał, wyraźnie poirytowany przedłużającym się pobytem w sklepie. Co jakiś czas odskakiwał od kobiety, zwracając wtedy swój monolog w stronę niemej, lekko zdumionej publiczności oraz przestrzeni między półkami, która nie takie wywody już słyszała.
- …jak tak szepczesz, to pani cię nie słyszy, głośno mów! I mówiła i namawiała od rana, chodź na zakupy, z babą to lepiej się od razu, kurwa, powiesić! Głowę podnieś, co mi tu pieprzysz w mięso, jak ta pani ma cię zrozumieć! Godzinami będziemy tu stać, za tobą ludzie są! Z babą na zakupy, to lepiej sobie w łeb strzelić! Po co pani ma kroić, no weź ten kawałek pręgi, w domu przetniemy i zamrozimy! Acha, jasne, chcesz znowu tu przyjść za kilka dni, kurwa, ja na koniec świata ucieknę, a mnie tu nie przyciągniesz! Jak tak można, odwróć się do pani, jak coś mówisz, bo nie wie co podać! Z babą to zginąć można, kurwa, człowiek miałby spokój przynajmniej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz