sobota, 25 kwietnia 2015

odc.138.: KONIEC ŚWIATA


Na osiedlowym placu zabaw każdy mieszkaniec city zażywa rozrywek stosownych do wieku oraz możliwości finansowych, dobierając rodzaj aktywności wedle własnych upodobań i gustu: dzieci beztrosko szaleją na huśtawkach, kręcą się na karuzeli i  piszczą z uciechy w piaskownicy, mimo że spółdzielnia mieszkaniowa jeszcze nie zarządziła wymiany piasku po zimowej kociej toalecie, matki i ojcowie w sporej większości siedzą na ławkach z nosami w smartfonach, emeryci utyskują na pogodę niezależnie od aktualnie panującej aury (wiatr taki podstępny, no i to wiosenne przesilenie daje w kość, słońce pali skwarem chociaż to dopiero kwiecień, pani kochana, a ja panu tłumaczę, że kiedyś to zima się różniła od wiosny, a teraz to ani się człowiek obejrzy, jak lato przychodzi), poza tym młodzież jest śmiertelnie znudzona pospolitymi używkami, gardzi sportem i rozważa rewolucję, tylko nie wie jaką, bo na pewno najlepiej byłoby zorganizować taką, która nie wymaga wysiłku, zaś na skwerku nieopodal śmietnika okoliczni pijaczkowie odważnie degustują trunki, których skład mógłby zaintrygować dostawców rodziny Borgiów, prowadząc przy tym dysputy o świecie, polityce i tym, co leży im na nadwyrężonej nieco wątrobie.
- Cztery złote, kurwa – żalił się najniższy facecik, który wyglądałby jak nastolatek, gdyby nie twarz poorana bruzdami, bliznami, naznaczona plamami wątrobowymi i innymi oznakami zużycia materiału oraz użycia wielu procentów – nie wierzyłem, nie, kurwa.
- Ale za co? – Ocknął się przysypiający grubawy kompan.
Ten niższy prychnął i strzelił niedopałkiem w ławkę.
- Tłumaczę ci, kurwa. Kupowałem zapalniczkę, nie. Na prezent, nie, kurwa.
- Ale żeś się wysilił, kurwa. Ja pierdolę, ale amant – zarechotał trzeci z nich, w czapce baseballowej z wytartym NY na froncie.
- Odpierdol się – zaproponował kulturalnie mikrus. – Taki jesteś kurwa mądry, a sam nic byś nie kupił, nie. To chciałem, żeby miała fajną zapalniczkę.
- I co, kupiłeś? – Zainteresował się grubas, gramoląc się z ławki. – Kurwa, ale mi dupa ścierpła, no. Daj to piwo.
- Poruszałbyś się coś, a nie, żresz tylko, to ci dupa rośnie, kurwa.
- Odpierdol się od niego, nie. Trudno mu się kurwa ruszać, to się nie rusza. Kupiłeś?
- Kupiłem, nie będę skąpił. Facet pierdolił, że zapalniczka odpali 12 tysięcy razy.
- Co? Ile, kurwa?
- 12 tysięcy, nie.
- I co?
- Nic, kurwa, wróciłem do chaty i okazało się, że nie działa. Wkurwiłem się, ale nie chciało mi się już wracać na bazar.
- Kurwa. Koniec świata – grubas się zamyślił. Wszyscy trzej zamilkli na chwilę.
Nagle rozległ się potworny warkot, dudnienie dziesiątek silników, buczenie klaksonów i ich oczom ukazała się parada motorów, eskortowana przez wozy policyjne. Motocykliści trąbili, podkręcali obroty, machali do przechodniów. Maszyny mknęły po ulicy tuż obok placu zabaw, lśniły w słońcu, wydmuchiwały chmury spalin, robiły mnóstwo hałasu i zamieszania.
Trzech zmęczonych życiem facetów z rozdziawionymi ustami spoglądało za motorami, po czym ten najniższy klasnął w dłonie, wybijając dwóch pozostałych z letargu.
- Kurwa, najechali nas!
- Co?!
- Koniec świata, musimy się zorganizować, panowie, do boooju – zaryczał grubas.
- Te, no, kurwa, te ruskie wilki! – Mały podskakiwał z podekscytowania. – Jadą przez nas, jadą, kurwa!
- Pojebało cię, mieli polskie flagi! – Wrzasnął ten w czapce. – To nasi byli!
Niski i grubas spojrzeli na kolegę z niedowierzaniem.
- Poważnie, no kurwa, sam widziałem – uspokoił ich – ale Mietek ma rację, kurwa, ruszyć się trzeba, nie. Dopijamy to i idziemy. Nie będziemy tu siedzieć do końca świata, nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz