Na osiedlowym placu zabaw każdy
mieszkaniec city zażywa rozrywek stosownych do wieku oraz możliwości
finansowych, dobierając rodzaj aktywności wedle własnych upodobań i gustu: dzieci
beztrosko szaleją na huśtawkach, kręcą się na karuzeli i piszczą z uciechy w piaskownicy, mimo że
spółdzielnia mieszkaniowa jeszcze nie zarządziła wymiany piasku po zimowej
kociej toalecie, matki i ojcowie w sporej większości siedzą na ławkach z nosami
w smartfonach, emeryci utyskują na pogodę niezależnie od aktualnie panującej
aury (wiatr taki podstępny, no i to wiosenne przesilenie daje w kość, słońce
pali skwarem chociaż to dopiero kwiecień, pani kochana, a ja panu tłumaczę, że
kiedyś to zima się różniła od wiosny, a teraz to ani się człowiek obejrzy, jak
lato przychodzi), poza tym młodzież jest śmiertelnie znudzona pospolitymi
używkami, gardzi sportem i rozważa rewolucję, tylko nie wie jaką, bo na pewno najlepiej
byłoby zorganizować taką, która nie wymaga wysiłku, zaś na skwerku nieopodal śmietnika
okoliczni pijaczkowie odważnie degustują trunki, których skład mógłby zaintrygować
dostawców rodziny Borgiów, prowadząc przy tym dysputy o świecie, polityce i
tym, co leży im na nadwyrężonej nieco wątrobie.
- Cztery złote, kurwa – żalił się
najniższy facecik, który wyglądałby jak nastolatek, gdyby nie twarz poorana
bruzdami, bliznami, naznaczona plamami wątrobowymi i innymi oznakami zużycia
materiału oraz użycia wielu procentów – nie wierzyłem, nie, kurwa.
- Ale za co? – Ocknął się przysypiający
grubawy kompan.
Ten niższy prychnął i strzelił
niedopałkiem w ławkę.
- Tłumaczę ci, kurwa. Kupowałem
zapalniczkę, nie. Na prezent, nie, kurwa.
- Ale żeś się wysilił, kurwa. Ja
pierdolę, ale amant – zarechotał trzeci z nich, w czapce baseballowej z
wytartym NY na froncie.
- Odpierdol się – zaproponował kulturalnie
mikrus. – Taki jesteś kurwa mądry, a sam nic byś nie kupił, nie. To chciałem,
żeby miała fajną zapalniczkę.
- I co, kupiłeś? – Zainteresował się
grubas, gramoląc się z ławki. – Kurwa, ale mi dupa ścierpła, no. Daj to piwo.
- Poruszałbyś się coś, a nie, żresz
tylko, to ci dupa rośnie, kurwa.
- Odpierdol się od niego, nie.
Trudno mu się kurwa ruszać, to się nie rusza. Kupiłeś?
- Kupiłem, nie będę skąpił. Facet
pierdolił, że zapalniczka odpali 12 tysięcy razy.
- Co? Ile, kurwa?
- 12 tysięcy, nie.
- I co?
- Nic, kurwa, wróciłem do chaty i
okazało się, że nie działa. Wkurwiłem się, ale nie chciało mi się już wracać na
bazar.
- Kurwa. Koniec świata – grubas się
zamyślił. Wszyscy trzej zamilkli na chwilę.
Nagle rozległ się potworny
warkot, dudnienie dziesiątek silników, buczenie klaksonów i ich oczom ukazała
się parada motorów, eskortowana przez wozy policyjne. Motocykliści trąbili,
podkręcali obroty, machali do przechodniów. Maszyny mknęły po ulicy tuż obok
placu zabaw, lśniły w słońcu, wydmuchiwały chmury spalin, robiły mnóstwo hałasu
i zamieszania.
Trzech zmęczonych życiem facetów
z rozdziawionymi ustami spoglądało za motorami, po czym ten najniższy klasnął w
dłonie, wybijając dwóch pozostałych z letargu.
- Kurwa, najechali nas!
- Co?!
- Koniec świata, musimy się
zorganizować, panowie, do boooju – zaryczał grubas.
- Te, no, kurwa, te ruskie wilki!
– Mały podskakiwał z podekscytowania. – Jadą przez nas, jadą, kurwa!
- Pojebało cię, mieli polskie
flagi! – Wrzasnął ten w czapce. – To nasi byli!
Niski i grubas spojrzeli na
kolegę z niedowierzaniem.
- Poważnie, no kurwa, sam
widziałem – uspokoił ich – ale Mietek ma rację, kurwa, ruszyć się trzeba, nie.
Dopijamy to i idziemy. Nie będziemy tu siedzieć do końca świata, nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz