-… tutaj albo obok, sama nie
wiem. A ty?
- Coś ty, nic, kurwa. I nic nie
poradzisz, bo zapiliśmy. Tylko kurwa szkoda, że nie pamiętamy…
- Ciii, bo jeszcze nas ktoś
spotka…
Kobieta z rozczochraną fryzurą i
rozmazanym makijażem obejrzała się, zamglonym spojrzeniem omiatając okoliczne
krzaki i trawnik przed blokiem. Poprawiła legginsy opięte na tylnym, zgrabnie
reprezentacyjnym odcinku kręgosłupa i pociągnęła swojego towarzysza za rękaw w
kierunku krzaków za boiskiem do siatkówki koło sąsiedniego bloku.
- A może tam?
- Nie wiem, kurwa. – Facet był
wyraźnie zmęczony, poirytowany i jakby zawstydzony zarazem. - Tarzałaś się po krzakach, to masz.
- Sama się nie tarzałam! –
Syknęła z naciskiem. – I możesz być pewny, że nie odejdę stąd bez tej torebki!
Wszystko tam miałam, klucze, portfel, całe życie!
Facet zdjął ze spodni liścia i
otarł rękaw kurtki z kurzu.
- Szkoda by było, kurwa –
przyznał w zamyśleniu. - Ludzie powariowali w ten długi weekend. Grille, śluby, komunie, kurwa. Tylko na zakupy nie było jak.
- Bo pozamykane wszystko, no.
- Ale można się napić, nie.
- Można i tak to się kończy... A pamiętasz, o której to było?
- Nie. A po co ci to?
- Sama nie wiem – kobieta przystanęła
bezradnie i usiadła na ławce przy placu zabaw. Potarła przekrwione oczy. –
Nawet ciemne okulary tam mam, nie. I nic nie poradzisz.
- I szukaj, kurwa, wiatru w polu.
Ale mnie kurwa suszy, ja pierdolę.
Usiadł koło niej i chwilę
milczeli w bezruchu, podczas gdy słońce bezlitośnie eksplorowało niedzielny
świąteczny poranek. Nagle zza okna w bloku nad nimi rozległy się głośne
okrzyki, triumfalne i rozbawione.
- Znalazłam cię! – Zapiszczał damski
wokal z satysfakcją. - Możesz się kurwa schować nawet pod stołem, a i tak cię
znalazłam!
- Następnym razem skopię ci
dupsko, zobaczysz! – Odpowiedział męski głos, śmiejąc się głośno. – Święto, nie
święto, kurwa, dorwę, wypatroszę i zabiję! Nic na to nie poradzisz, jestem
lepszy w te klocki!
- Akurat, trzeci raz przegrałeś,
lepszy, kurwa!
- Odpalamy jeszcze raz i sama
zobaczysz!
Stado gołębi spłoszone hałasem
wzbiło się w powietrze, wraz z liśćmi porwanymi do wirującego tańca przez
wiatr, po czym tumany pyłu opadły na zmęczoną parę, siedzącą w milczeniu na
ławce.
- Idziemy chyba, co? Czy szukamy
dalej?
- Nie mam nadziei, ale musimy
znaleźć. Nie wrócę do domu bez rzeczy, bo Dawid od razu się domyśli, że
balowałam.
- A nie możesz czegoś kurwa
wymyślić? – Wstali z ławki i niemrawo przeglądali krzaki. – Że cię okradli, czy
coś?
- On mnie zna i wie, że prędzej zgubię
niż dam się okraść.
- To jest kurwa bez sensu!
- Taka już jestem i nic nie
poradzisz… Może to tam dalej, koło parkingu?
Poszli, a gołębie wróciły na
stanowiska bojowe między śmietnikiem a placem zabaw, by czekać na kolejne dostawy
okruchów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz