poniedziałek, 11 maja 2015

odc.141.: NA KONIEC


W pobliżu wielkiego budynku CUPRUM, stanowiącego przez kilka dekad bardzo charakterystyczny element krajobrazu wrocławskiego city, od kilku dni przystawali ludzie, by oglądać kolejne etapy rozbiórki. Biurowiec oddano do użytku w 1967 roku, więc lata świetności miał już dawno za sobą, a decyzja o wyburzeniu zapadała kilkakrotnie, po czym z różnych przyczyn wyrok odraczano, by wreszcie powrócić do projektu postawienia w tym miejscu innych, bardziej nowoczesnych i teoretycznie mniej szpetnych budowli. Zapewne takich samych, jak wszystko inne, co obecnie powstaje w city: stalowoszarobure, beznamiętnie odbijające światło słoneczne zamiast kumulować jego energię, przygnębiająco chłodne, bezduszne i nudne.
Przechodnie, pasażerowie oczekujący na autobus na przystanku tuż obok, a także ciekawi sensacji i wybuchów turyści krążyli przy ogrodzeniu, zaglądając na plac przed budynkiem, będący kiedyś firmowym parkingiem, a teraz koszmarnie zapylonym miejscem, gdzie stoją wielkie dźwigi, 135-tonowa koparka z nożycami i inne maszyny służące do destrukcji.
- Mamo, tam woda się leje! – Uradowany chłopczyk podskakiwał z ekscytacji, pokazując rodzicielce to, na co sama patrzyła z lekkim sentymentem. - O jaaa, ale wieeelkie źwigi, mamooo a wybuchają ten dom?
- Nie synku, będą go rozbierać kawałek po kawałku.
- Jak z klocków, bo nie można hałasować bummm!
- Tak, zobacz, tam leją wodę, żeby pył nie przykrył całego miasta. A tam stoi wielki dźwig i ma przyczepione takie nożyce, później pewnie będą tym kroić budynek…
- Dzisiaj już nie będą – wtrącił się brodaty facet obwieszony aparatami fotograficznymi. – Gadałem z takim jednym i mówił, że dzisiaj już szlus i fajrant.
- Nieprawda, zaraz znowu zaczną. – Burknął wysoki chłopak, nerwowo podrzucający plastikową butelkę coli. – Tamten robol mówił, że poleją trochę i znowu.
Rzeczywiście, jakby na potwierdzenie jego słów wielka maszyna obudziła się z letargu i zaczęła skubać budynek nożycami, fragment po fragmencie. Kawałki budowali spadały na ziemię, wzbijając w powietrze chmury pyłu, które próbował okiełznać strumień wody, lany z węża przez robotnika umieszczonego wysoko, w podnośniku koszowym na drugim dźwigu.
- O jaaa, mamooo, ale leeeci! – Chłopczyk piszczał z radości. - Bummm!
- Mówiłam ci, synku, że zobaczysz, jak to rozwalają. Kiedyś tu pracowałam…
- Pani teraz, to każdy tu przychodzi i mówi, że pracował w Cuprum – rzucił brodacz z aparatami.
- Ale ja naprawdę tu…
- Jasne, jak rozwalali Poltegor, to też każdy tam pracował, hehhe – zaśmiał się złośliwie brodacz. – Ten Poltegor był starszy…
- Ciekawe od kogo? – Skwitował kąśliwie chłopak z colą. - Rozpierdolić to trzeba w drzazgi!
- Od ciebie, smarkaczu, na pewno – zaperzył się brodacz.
- Dobrze, że to rozwalają – syknęła starsza kobieta z zaciętą miną i kwiecistą torbą z zakupami. - Na koniec niech rozwalą.
Brodacz zdziwił się i cyknął jej fotkę.
- A dlaczego, coś pani taka? Stało tyle lat i komu to szkodziło?
- Na koniec one wszystkie upadną – złowieszczo odparła staruszka. – Kiedyś Poltegor, teraz to. Ten srajtałer też rozwalą. Zobaczycie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz