sobota, 20 czerwca 2015

odc.149.: DOBOROWE TOWARZYSTWO


Natura nie stworzyła stóp do chodzenia - to przestarzały, niemodny pogląd, bardzo passe w XXI wieku. W city stopy służą do wciskania w koszmarnie wąskie obuwie na wysokim obcasie, na którym można się chwiać i wyginać śmiało, ewentualnie w buty o rozmiarze i kształcie kajaka, by z wściekłością wciskać pedał gazu lub hamulca, w zależności od potrzeby lub odruchów. Stopą można też nerwowo tupać lub gibać, gdy noga zwisa założona na drugiej nodze, ale nie chodzić. Po co chodzić, skoro chodniki w city mają strukturę jak twarz nastolatka, pełną niespodzianych wybrzuszeń, wycieków, przesunięć, fragmentów niepewnych i niestabilnych.
Doskonałym zobrazowaniem powyższej teorii był sposób poruszania się pary, która ewidentnie urwała się z jakiegoś komiksu. Facet w błękitnej, prawie lazurowej marynarce, z fryzurą modnie podgoloną, godną lekko ulizanego Sarmaty, stąpał ostrożnie, pokonując przestrzeń przy pomocy lakierowanych czarnych wielgachnych butów, pod pachą piastując laptopa. W drugiej dłoni dzierżył łokieć swojej towarzyszki, odzianej w różowy żakiecik i takąż spódniczkę, która stawiała kroki dość desperacko, bezskutecznie poszukując landrynkową szpilką stabilnego podłoża na chodniku pełnym luk w obsadzie, prowadzącym wzdłuż ulicy Kazimierza Wielkiego. Oboje wydawali się być poirytowani tym, że są zmuszeni do prozaicznego chodzenia, najwyraźniej nienawykli do takiego sposobu poruszania się w city. Kobieta głośno rozmawiała przez telefon, a facet usiłował ochronić ją i siebie przed upadkiem.
- …nie wiem, może później się nad tym zastanowimy, ale dopiero jak się wyjaśni, co ona tam piła. CO PIŁA! Jak idziesz, cholera! – To dramatyczne pytanie było skierowane do towarzysza kobiety, który potknął się o wystającą płytę chodnika. – No, z Kubą lecimy, z buta, wyobraź sobie, bo nam auto służbowe odholowali, co za głupota! Wkurwiłam się, no jasne, że się wkurwiłam, a ty byś się nie wkurwiła!? Nigdzie teraz nie dadzą parkować, w dupie sobie auto schowam! Gorąco, kurwa, głośno, bo tu jadą wszyscy, a ja nie mam butów na takie chodzenie po mieście! I jeszcze przystanek przestawili na Zamkową, najpierw szukaliśmy na Świdnickiej! No wyobrażasz sobie, co my tu przeżywamy!?
Facet coś mruknął, ale kobieta machnęła ręką jak na natrętnego owada i kontynuowała marsz oraz monolog.
- Ten jej uśmieszek, nienawidzę tego. Mówiłam, że będzie kulturalnie, może jakiś grill, pytała czy barek mamy zaopatrzony, mówiłam że na bank doborowe towarzystwo, a ta z tym uśmieszkiem, nie, jakby czerpała satysfakcję z naszego... No właśnie, ona tylko czeka! TYLKO CZEKA, aż mi się noga powinie…
Potknęła się, stopa na szpilce przekrzywiła się niebezpiecznie, ale na szczęście facet w morskiej marynarce złapał ją i przytrzymał w pionie.
- O, dzięki, Kubuś. Sama to bym się chyba tutaj zabiła. Gdzie ten przystanek?
- Tam, już jest przejście i jesteśmy.
- Acha - z powrotem przyłożyła telefon do ucha – będziemy w skajtałerze za chwilę, to wszystko ci opowiem. Tego nie wiem. NIE WIEM! Mówiła, że drinka lub dwa, ale chuj ją wie. Tak, jak ją znam, to mogła i z dziesięć wytankować, bo wiesz, na pustyni nie byliśmy, ale pić się chciało. No pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz