niedziela, 26 lipca 2015

odc.158.: NA MINUSIE


Na plaży, wiadomo, nie brakuje ani obnażonych części ciała, powabnych bardziej lub niekoniecznie urokliwych, owłosionych w mniejszym lub większym stopniu, ani nie ma deficytu okrzyków pełnych entuzjazmu, wydawanych przez dzieci w wieku od około jednego roku do stu.
Nie inaczej jest co roku w centrum city, na wrocławskim placu Solnym, gdzie z okazji 15. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty usypano piaszczystą plażę, na której poutykano malownicze leżaki, parasole, rozmaitej wielkości i kształtu bułosiedzenia, tor wodny do wywalania się na desce z logo sponsora, a także trampolinę dla dzieci, które po drodze spożyły nadmiar cukru przy pomocy gofrów, lodów, wafelków i innych smakołyków. Zza bannerów i plakatów reklamujących festiwal melancholijnie obserwują cały ten kulturalny festiwalowy bałagan legendarne kwiaciarki, które o każdej porze dnia i nocy tkwią na posterunku.
Baloniki, piski, wrzaski, ryk narracyjny z głośników, to wszystko umila spacery tabunom turystów zwyczajnych, a także festiwalowiczom i mieszkańcom Wrocławia, którzy latem chętnie odwiedzają Rynek w poszukiwaniu rozrywki typowo miejskiej oraz uciechy dla dzieci siłą oderwanych od tabletów.
- Pijemy jakieś piwo albo coś? – Mocno opalona blondynka w ślicznej białej sukience odsłaniającej wszystkie walory młodości, siedząca na różowym bułokształtnym siedzisku strzepnęła piasek z kolana i zmrużyła oczy w słońcu.
- Na minusie jestem, sorry – podobnie opalony, umięśniony chłopak w szortach i koszulce z napisem "YEAH BABY" przekręcił się na leżaku tak, by widzieć dziewczynę.
- Acha. No, ja też nic nie oszczędziłam.
- Od jutra będę robił sąsiadowi tynki, to za kilka dni możemy gdzieś iść w lokale. Dzisiaj to słabo, sorry.
- Spoko. Nie zależy mi tak. Jak nie mam swojego keszu, to nie zależy mi.
- Nic ci nie zostało?
- Nie miało z czego zostać. Zapłaciłam za chatę, telefon i mało zostało, ale poszło na życie.
- Tak się cieszyłaś na tę robotę, że napiwki, że raj.
- Gówno, nie raj. Całymi rodzinami przychodzą, z dziećmi, niby że kultura i w ogóle. Jedzą, wydziwiają, dobierają wino, ściema że się znają, nie. A potem znikają.
- Bez płacenia?
- I ani rachunku, ani napiwku, a szef goni, że nie upilnowałam. A co ja jestem, oczy mam na dupie?
- No nie masz – chłopak sprawdził wzrokiem tylną część ciała dziewczyny. – Ja bym tak nie mógł. Kiedyś pracowałem w Berlinie, nie, to tam nikt nie uciekał bez płacenia. Kultura inna.
- A gdzie?
- W pizzerii robiłem, w zeszłym roku. Wujek mi załatwił, bo zna właściciela, mieszka tam, nie. Fajnie było, tylko język znam słabo i czasami mieszałem zamówienia.
- Zawsze tak jest. Praca jest, to i problemy są – dziewczyna wzruszyła ramionami i sennie pogrzebała stopą w piasku. - Dobrze, że dzisiaj wolne i w ogóle, spoko że tu jesteśmy.
- Spoko tu jest z tą plażą. No klasa na relaksie, tak patrzę od godziny, jak się wyjebują na tym torze, nie – chłopak pokiwał głową z uznaniem. – A wieczorem ma być film. Tu na Rynku.
- Zostaniemy?
- Jasne, za darmo to lukniemy nawet słaby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz