Okrąglutki, bardzo z siebie zadowolony styczniowy Księżyc zwisał swobodnie nad Wrocławiem, zaczepiając oczy światłem odbitym i umilając mieszkańcom city popołudnie w okolicy oszronionej ulicy Szewskiej. Resztki roztopionego śniegu malały bezwstydnie w zakamarkach city, przechodnie znękani pogodą przechodzącą bezlitośnie z zimy w jesień i z powrotem wycierali zasmarkane oblicza, a z tramwaju nr 7 usiłowała wysiąść dziewczyna, której w bezproblemowym wykonaniu tego pozornie nieskomplikowanego manewru przeszkodził zespół czynników złośliwie współistniejących, takich jak ciapa błotna precyzyjnie rozdyźdana na stopniu wagonu, kusa kurteczka seksownie odsłaniająca okolice nerek wraz z pępkiem, dość skutecznie krępująca ruchy, wąskie spodnie typu różowe rurki oraz zbyt wysokie obcasy ukryte w imitacji trampek na platformie oraz tłum bliźnich, którzy w tej samej chwili postanowili zrobić to samo.
Popchnięta przez niecierpliwą acz zaskakująco silną starowinkę dziewczyna poślizgnęła się na ciapie i z impetem usiadła w drzwiach, blokując wyjście innym pasażerom, którzy skarcili ją z dezaprobatą. Podniosła się, mamrocząc coś prawdopodobnie wulgarnego i spróbowała ponownie wydostać się z tramwaju, tym razem zderzając się z ludźmi, którzy wsiadali już do środka, po czym znowu się poślizgnęła i wyleciała na zewnątrz, potknęła się i wyrżnęła twarzą o słup na przystanku i pacnęła siedzeniem o chodnik, zaś na koniec tego niezbyt wyrafinowanego pokazu choreograficznego na chwilę znieruchomiała.
Z jej nosa buchnęła krew, więc oszołomiona dziewczyna powoli otworzyła ozdobioną cekinkami torebkę i wyjęła chusteczki. Oczywiście bliźni nie raczyli pospieszyć z pomocą, zaś nad obrazem nieszczęścia i rozpaczy upychającym sobie chusteczkę w nozdrzach przystanęła inna dziewczyna, odziana podobnie, najwyraźniej jej towarzysząca, która oparła dłonie na biodrach i pokręciła głową z niesmakiem.
- No, kurwa, lądowanie nawet spoko i w ogóle pełen spontan, ale telemarku nie było, kurwa.
- Hyy?
- Wstań, kurwa, upierdoliłaś się i ludzie patrzą. O kurwa, krew ci leci, no daj, pomogę ci – koleżanka nareszcie się zreflektowała i podniosła dziewczynę.
- Ja piedolę – jęknęła nosowo ubłocona właścicielka cekinków na torebce. – Zbóźnię się do bobody.
- Acha. No, już jesteśmy spóźnione, kurwa. A od wakacji dalej zapierdalasz na czarnucha? Bo nawet wcześniej kurwa nie zapytałam. – Zainteresowała się przyjaciółka życzliwie i usiadły obie na ławce.
- Dag. Białab bieć ubowę, ale bi nie dali, kuwa.
- Chuje jebane – podsumowała filozoficznie koleżanka i zapaliła cienkiego papierosa, nie bacząc na zakaz.
- A dy?
- Też, kurwa. Wiesz, mnie to w sumie kurwa obojętne, nie, mogę na kuchni robić kurwa cokolwiek, nieważne gdzie i z kim, byleby dobrze płacili, kurwa. Tylko powiem ci, kurwa, wkurwia mnie ten mój, wiesz.
- Babeł?
- Nie, kurwa, Paweł to historia, teraz jestem z jego starszym bratem i on mi kurwa mówi, że chce kurwa porozmawiać, a ja niby ciągle gapię się w telewizor, kurwa, sam się kurwa gapi, nic nie klei z tego, a się gapi i pierdoli, że mam z nim rozmawiać, bo telewizor mnie kurwa nie posuwa, nie.
- Uhm.
- A ja mu na to powiedziałam, kurwa, żeby powiedział swojemu bratu, kurwa, żeby mi nie wysyłał takich świństw, kurwa, bo ja sobie kurwa nie życzę, nie, jak mu kiedyś kurwa odpiszę, to dopiero będzie miał, kurwa.
- No, gurba – poparła tę wypowiedź obolała dziewczyna z cekinami, która w międzyczasie zatamowała krwotok z nosa i wytarła spodnie z błota. Powoli podniosła się z ławki. – Idzieby?
- No idziemy, kurwa, i tak jesteśmy spóźnione, najwyżej nas wyjebią, kurwa, to znajdziemy coś nowego, jesteśmy ogarnięte i pełen spontan, kurwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz