czwartek, 21 stycznia 2016

odc.183.: NA ŻYWO




- To jakieś święto narodowe? – Zapytał wyraźnie zdumiony, prawdopodobnie stuletni pan w powstańczym berecie z równie wiekowym psem rasy nieokreślonej od co najmniej trzech pokoleń, który wraz z właścicielem ze zdziwieniem spoglądał to na barwną eksplozję świateł na ulicy Legnickiej, docierającą zarówno od strony Muzeum Sztuki Współczesnej, jak i kładki Nabycińskiej, to na pierze fruwające w powietrzu, to na tłum ludzi, częściowo rozbawionych, niekiedy zdezorientowanych, miejscami podbiegających kurcgalopkiem, by nadążyć na wielką konstrukcją, obrazującą jednego z Duchów Przebudzenia miasta. Parada, konstrukcja i towarzyszący im uroczysty tramwaj przemieszczały się szybciej niż widzowie.
- Pan weźmie psa, bo tu pióra lecą, zakrztusi się. To stolica, rozpoczęcie, wie pan – wyjaśnił życzliwie mężczyzna w kurtce z napisem „Ochrona”.
Starszy pan zdziwił się jeszcze bardziej.
- To już nie Warszawa? To też nam zmienili?...
Imponująca parada odbywająca się w ramach inauguracji czasu obfitującego w wydarzenia wysoce kulturalne, jako że w 2016 roku Wrocław nosi miano Europejskiej Stolicy Kultury, mimo zapowiedzi w lokalnych i ogólnopolskich mediach i plakatów w całym mieście, zaskoczyła tych z mieszkańców, którzy przeoczyli przygotowania i w niedzielne mroźne popołudnie wybrali się na spokojny (w planach) spacer.
Starszy pan przystanął nieopodal PWST i aż rozdziawił buzię ze zdziwienia, gdy zobaczył, jak tłum ludzi zaczyna przyspieszać.
- Za czym pani tak biegnie, przepraszam? – Zaczepił kobietę, która usiłowała nie zgubić w tłumie dwójki maluchów, uszczęśliwionych do granic możliwości piórkami fruwającymi dookoła i ogólnym zamieszaniem.
- Na Nabycińską, tam będzie kolejny pokaz – rzuciła, zdyszana i dała się ponieść z tłumem i pociechami, kurczowo ściskającymi jej dłonie. – Olcia, zgubisz się, jak będziesz tak skakać, chodź, tam poszukamy tatusia.
- Mamo, a tatuś tam świeci w tym duchu?
- Nie kochanie, tatuś nie świeci, szybciutko, pani uważa, tu są dzieci!
Wielka kobieta w futrze w ostatniej chwili ominęła maluchy, ale potrąciła staruszka, przeprosiła i ofuknęła męża, który zasapał się, truchtając za nią.
- Stefan, ty się pośpiesz, bo potem musimy jeszcze pojechać do Magnolii po wodę.
- Ale dzisiaj, nie wiadomo ile to potrwa…
- I tak zostawiłeś tam auto, chociaż mówiłam, że to zły pomysł. Wodę kupimy, niech będzie jak już marnujesz benzynę, w końcu się nie zepsuje i jeść nie woła.
Na kładce Nabycińskiej chór duchów odśpiewał swoje, światła omiotły pobliskie bloki i tłum ruszył w kierunku placu JP II.
- To zaraz spadnie – obwieściła złowieszczo starsza pani, spoglądając z obawą na drona, który latał nad tłumem, rejestrując występy i paradę.
- Nie spadnie, co pani opowiada – mruknął chłopak w kapturze, który sterował dronem. Stał na trawniku między blokami na Legnickiej i obserwował urządzenie.
- Spadnie, spadnie, ja widziałam w telewizorze, że spadają i mogą zabić! – Kobieta nie dała się przekonać i podreptała w przeciwnym kierunku niż tłum, między budynki, z dala od latających kamer.
- Ewuniu, bo się spóźnimy na tę kulturę, no, rusz się! – Zajęczał facet w puchowej kurtce.
- Nie mogę iść szybciej w tych kozakach! Mówiłeś, że mam wyglądać jak człowiek, to wyglądam, ale na żywo tego nie zobaczymy. Sam idziesz, jakbyś chciał, a nie mógł.
- Jakby ci się po 15 latach małżeństwa nie zachciało gotować, to bym się lepiej czuł. I bym mógł...
- No wiesz, przecież przeprosiłam. Miśku, mieliśmy do tego nie wracać, co? Ja już nie będę – warknęła kobieta, kolebiąc się na wysokim obcasie, niezbyt fortunnie dobranym na tego rodzaju okazję.
- Po tym twoim bigosie noworocznym – facet nie odpuszczał – to od Sylwestra albo rzygałem w kiblu, albo leżałem, cały urlop zmarnowałem, kurwa wstyd, tak rok zacząć. A teraz chcę to zobaczyć tę pierdoloną kulturalną stolicę na żywo!
- Idę, już, idę, skoro obiecałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz