sobota, 27 lutego 2016

odc.188: KROK MILOWY



Tramwaj linii nr „20” przemierza we Wrocławiu ładną trasę, zakręconą jak trzeźwy wąż i pełną interesujących, typowo miejskich, przepełnionych zgnilizną moralną widoków, o czym niech świadczy to, że kiedy zatrzymuje się przy Narodowym Forum Muzyki, pasażerowie mogą dość dokładnie zapoznać się z najnowszą ofertą sex-shopu „Beate Uhse”, albowiem budynek NFM znajduje się przecznicę dalej – lub bliżej, zależy z której strony spojrzeć. Przystanki w obie strony ulokowano z fasonem, po wiedeńsku, podobno dla poprawienia bezpieczeństwa mieszkańców. A że na wystawie rzeczonego sklepu znajdują się manekiny ubrane specyficznie, np. w bieliznę albo strój złożony z kilku skórzanych pasków, to nic dziwnego: spoglądaniu i zerkaniu nie ma końca.
- A ja myślałam, że on jedzie koło Świebodzkiego – zagaiła dla zmiany tematu starsza pani w obowiązkowym bereciku, obracając się do małżonka, który siedział za nią i konsekwentnie symulował głuchotę, machając ręką to na głośno przekrzykujących się współpasażerów, to na wnętrza starego tramwaju, to na ruch uliczny tuż za oknem, doskonale zagłuszający wszystko poza wrzaskiem.
– NIE JEDZIE KOŁO ŚWIEBODZKIEGO! – Starsza pani wysiliła się wokalnie, a mąż pokiwał głową, jakby za minutę właśnie miał skończyć się świat, po czym ponownie zagapił się na manekin wygrażający pejczykiem drugiemu, równie skąpo przyodzianemu.
- Bezeceństwo, w biały dzień takie rzeczy. A mnie ostatnio męczą takie zmienne wiatry – zwierzyła się starsza pani, a mąż odruchowo pokiwał głową. – Raz zimne, raz ciepłe, takie zmienne, wiesz. WIATRY MNIE MĘCZĄ!
Starszy pan wzdrygnął się, z trudem odwrócił wzrok od wystawy, na widok której nabrał lekkiego rumieńca i spojrzał na małżonkę z wyrzutem, a następnie obruszył się, bo tramwajem szarpnęło na zakręcie koło kina „Nowe Horyzonty” i tuż przed twarzą staruszka śmignęła płachta „Gazety Wyborczej”, trzymanej przez młodą dziewczynę.
- Czytamy sobie, co? – Ryknął starszy mężczyzna. – A co takiego ciekawego sobie czytamy, hę?
- „Gazetę Wyborczą” – odpowiedziała uprzejmie dziewczyna. – Przepraszam.
- Nie ma za co. Trzeba  się rozwijać i wiedzieć, co pisze nasz wróg. NASZ WRÓG!
- A ja mu wtedy, jeeeb! Z dołu jak ekstra szybko pociągniesz, to się ni chuja nie zasłoni i jeeeb! I kumasz, piszczelową łamiesz, jeeeb! – Rozemocjonowany barczysty chłopak zagłuszył odpowiedź dziewczyny z gazetą, kiedy zademonstrował misternie wyprowadzone kopnięcie, godne Chucka Norrisa.
- Taaak! – Zachrypiał pryszczaty nastolatek z torbą pełną ochraniaczy na różne części ciała. – Trener nam to pokazywał i nawet się przy tym cofał, a dopiero potem ta część ciała leci, a noga…
- JEEEB! Tułów do przodu, DO PRZODU, żeby masa poszła, ale ty dopiero zaczniesz treningi, człowieku, taką ci mieszankę dam, że zwiększysz kalorie o 500 dziennie, a potem dalej z masą i zrobimy z ciebie mężczyznę, jeeeb!
Wątły nastolatek omal nie upuścił torby, ale złapał w ostatniej chwili, szturchając przy tym parę z dzieckiem w wózku.
- Weź się, tu jest dziecko. DZIECKO!!!
- Sorki, sorki. SORKI!
- Widzisz, jakbyś nie zepsuł silnika, to nie musielibyśmy teraz się spóźniać – bardzo zdenerwowana blondynka próbowała nie stracić równowagi, gdy tramwaj ruszał ulicą św. Mikołaja. – Masz chrupka, no weź, proszę.
Siedząca w wózku mała dziewczynka stanowczo odmówiła przyjęcia chrupka, odpychając rączką i usiłując dosięgnąć różowego bucika, który wydawał się o wiele bardziej interesujący niż kukurydziana przekąska.
- Patrz, potrafi powiedzieć „nie” – wzruszony brodaty tatuś w stroju sugerującym przewagę wygody nad elegancją (czyli zdeptane adidasy, niemiłosiernie sprany t-shirt sprzed 20 lat z napisem „The Doors”, sztruksy przetarte na kolanach i kurtka Bundeswehry) rozczulił się nad córeczką, podczas gdy matka dziewczynki w różnych odcieniach fioletu głośno prychnęła, ulewając sarkazm.
- Tak, kolejny krok milowy za nami!
- Co?
- KROK MILOWY!
- Tak, ciekawe co zrobi następnego? Moja córeczka…
- Na razie zrzuciła buta, czyli wracamy do parteru!
- Na bosaka to właściwie powrót do korzeni, ale też krok milowy…
- WRÓG NIE ŚPI – huknął starszy pan na pożegnanie, zmierzając w stronę wyjścia, bowiem tramwaj wtaczał się majestatycznie na plac Jana Pawła II. – WY TEŻ NIE ŚPIJCIE!
Dziewczyna z gazetą wzruszyła ramionami, barczysty spadkobierca Jean-Claude Van Damma zamarł na ułamek sekundy z nogą uniesioną w wojowniczym wykopie, nastolatek z sukcesem upuścił torbę z ochraniaczami, a dziecina zdjęła bucik i z miną szelmy wyrzuciła z wózka, podczas gdy jej rodzice zagapili się na emeryta z misją.
Starsza pani pociągnęła męża za rękaw i nacisnęła przycisk otwierający drzwi.
- Chodź, Janusz, całego narodu i tak nie nawrócisz. W biały dzień! Zobacz, znowu te wiatry, jak mnie to męczy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz