środa, 11 stycznia 2017

Bez szufladek w archiwum GADKI kłopot gotowy

Noworoczne wyprzedaże jak co roku pozwalają na chwilę wytchnienia między mroźnym marszem do spożywczego a rundką po okolicznych lumpeksach, gdyż sprzyjają temu ceny z okazji okazji, promocji i rozprzedaży (czymkolwiek by nie były, kojarzą się z wyuzdanymi i rozpasanymi erotycznie wyprzedażami, czyż nie?).
Młodsi szukają czegoś wyjątkowego, a starsi czegokolwiek, na co ich stać, łącznie z możliwością otworzenia ust do kogoś innego niż odbicie w lustrze. 
Dziwnym trafem najstarsze odcinki cyklu z docinkami układają się zgodnie, wspólnie i w porozumieniu, parami lub w trójkąty, jak zawsze mające na celu wyłącznie relaks. Poniższe mają prawie 3 lata, choć dotąd publikowane były w szczątkowych wersjach.

Gadka w city odc.13: BEZ SZUFLADEK



- Patrz, szafka. Fajna, ale dziwna. Jak dla pojebanych, ani wzoru żadnego, ani koloru. Ale w końcu  to dla teściowej... Miśku, a biała pasuje? – Kobieta w fioletowym jaskrawym dresie przysiadła na jednym z krzeseł z ekspozycji sklepu meblowego na poziomie -1 w Domarze. Postukała nerwowo w wielki telefon w obudowie z cekinkami i zapatrzyła się na niewielką komódkę.
- Nie wiem.
– To dla twojej matki, nie mojej, to kto ma wiedzieć, Miśku?
- Ona wie. Nie ja. Nie trzeba było odbierać telefonu.
- Jak raz nie odbiorę to będzie tysiąc lat gadania, Miśku. Co chce twoja matka? Wolałabym coś bardziej… trendi, no, bardziej takiego jak wiesz, bo lepiej coś, co nie wszyscy mają. Ale twoja mama prosiła, żeby to było coś… Pamiętasz, Miśku?
- Nie.
- Bez szufladek, lita przestrzeń, no przecież mówiła kilka razy, Miśku.
Dres lila róż pani w typie 50+ pasował do właścicielki zapatrzonej w komódkę, jak słonica do małego Fiata, ale nosiła tę garderobę z dumą i wprawą. Precyzyjnie dobrane kolorystycznie trampki w kształcie szpilek, stały hit sklepów sportowych, pasowały do torebki barwy biskupiej w rozmiarze dobranym pod wystającego z niej pieska z różową kokardką. Całość wizerunku znakomicie uzupełniała twarz wskazująca na regularne nadużywanie solarium. Pani, nie pieska.
- Ochujałaś chyba.
- Co mówisz, Miśku? Nie podoba ci się?
-To ma szuflady. – Towarzyszący pani w dresie mężczyzna postury kilkupiętrowego biurowca (również w dresie i – słowo honoru – ze złotym łańcuchem na karku) nie był, zdaje się, fanem tego rodzaju mebli, czemu dał wyraz, chrząkając z dezaprobatą.
- A, o to mi chodziło. Nie wiedziałam co mi w tym nie gra, a to te szuflady. Miała być bez szuflad, Miśku. – Prosiaczkowata w barwie kobieta podniosła się ze stęknięciem, jakby właśnie wychodziła po treningu.
Spomiędzy półek wyjrzała nieśmiało twarz młodzieńca z obsługi sklepu, ale widok łańcucha ciasno opinającego byczy kark z trudem mieszczącego się w dresie natychmiast spowodował, że młody człowiek zmienił zdanie i nie zaproponował, że w czymś mógłby pomóc.
Piesek spojrzał na ukrywającego się nieudolnie sprzedawcę wzrokiem dość pogardliwym, po czym fuknął i schował się do torebki. Jego właścicielka ciężko oparła się o szafkę obok, a ta zatrzeszczała.
– To chodź tam, do windy, Miśku, bo mi nogi odpadną.
- Nic tu nie ma, po chu…steczki przyjechaliśmy.
- Zwariowałeś, sam se szukaj – zdenerwowała się i wyjęła z torebki fukającego pieska. – Moja Niunia musi się wysiusiać, prawda? – Zasepleniła do Niuni, która przyjmowała te względy ze wzgardą. – Sisiu sisiu. Nie do tolebki, prawda? Miśku, a może kupimy od razu ten stojak do kominka? Na pogrzebacz?
Złoty łańcuch błysnął, gdy mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę windy.
- Wyślemy kogoś. Bierz tego szczura i jedziemy, interesy mam dzisiaj. A jak mi naszcza do auta to zabiję jak psa.

Gadka w city odc.14: KŁOPOT GOTOWY


- A witam, witam. Co pani tak tu się chowa? W głowie się pomieszało, słyszałam? Dawno pani nie widziałam, pani rzadko wychodzi, słyszałam?
- Co? Co pani sąsiadka słyszała i od kogo? – Spytała niezbyt uprzejmie szczupła staruszka w rodzaju tych zasuszonych, z godnością cesarzowej, prychając na taką zaczepkę jak poirytowana kotka. Za nią przystanęła grubawa rówieśniczka, odziana w płaszcz koloru kałuży i spojrzała na półki z ozdobami, bibelotami, durnostojkami i uroczymi drobiazgami, które gromadzą się w mieszkaniach latami, przyciągając tony kurzu, wspomnień, spojrzeń i zapachów.
- A to wie pani, jacy są ludzie, ale ja to nie słucham tego, nie słucham, ja to tylko z… Troski – sapnęła z triumfem, odnajdując właściwe słowo wytrych. – Z troską, z sercem na widelcu, pani kochana sąsiadko, dzień dobry.
– Dzień dobry. Oglądam, prezentu dla synowej szukam.
Tęga staruszka omiotła półki wzrokiem, nie słysząc odpowiedzi.
- Tak, tak, ja też oglądam. Tak leje, że człowiek wchodzi tu, żeby się ogrzać, co? A gdzieś trzeba spacerować, lekarz kazał. Od rana leku na serce szukałam, już całe miasto zleciałam, wie pani, mam nadciśnienie i ledwo chodzę, nogi puchną. Ledwo człowiek z domu się ruszy, to już nogami powłóczy…
- A jednak całe miasto obleciane – mruknęła cesarzowa, odwracając się z powrotem w stronę półek.
- No, bo taka drożyzna w tych aptekach, ale wiadomo, kryzys. A spacerować trzeba, tak, tak… A co pani ogląda? Dla synowej, to kłopot wielki, zmartwienie takie, czy się spodoba, czy się nie obrazi? Pani chora była, słyszałam?
- Przeziębiłam się i miałam katar – ucięła szczupła – i przeżyłam, jak widać. O, a to ładne, jak by z secesji, ciekawe po ile to – wzięła z półki małe pozłacane kaczki wspierające metalowy świecznik i rozejrzała się za jakimś sprzedawcą, ale akurat nikogo nie było w pobliżu.
Gruba machnęła ręką.
- A, to drogie na pewno. A po co to pani, to ciężkie, kurzy się.
- Żeby mi gazety ze stołu nie frunęły, jak się przeciąg zrobi. Albo synowej. Też lubi czytać gazety.
- A, gazety. A to wie pani, ja już nie czytam, bo oczy mnie bolą. Ciągle mrużę, a lekarz mówi, żeby nie mrużyć. A ksiądz mówił w niedzielę, że w tych gazetach kłamią, to i po co oczy męczyć, wie pani.
- Nie wiem, nie męczę się czytaniem, bo nie słucham księdza. Bez męki mi lepiej, wolę poczytać. Muszę się dowiedzieć o cenę, pani wybaczy, do widzenia.
- A do widzenia, do widzenia, a na co to komu, a po co, a kłopot tylko gotowy…. – Mamrotała kobiecina do siebie, z przyzwyczajenia, pośród mebli ze sklejki, świątecznych ozdób w promocji i wykładzin w autka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz