Przed osiedlowym warzywniakiem, niczym
kolorowi szeregowcy, przysłaniając skrzynki skrywające codzienne dostawy
jabłek, kapusty i marchewek, stoją w rzędach okrąglutkie chryzantemy. Dookoła
kwiatów krążą starsze panie, dwójkami i trójkami, co i rusz nagabując zmęczonego
sprzedawcę o kondycję, świeżość i wytrzymałość rzeczonego towaru.
- Będzie pan? Jutro pan będzie?
- Będę – stoicki spokój
właściciela stoiska był godny podziwu.
- Ale o ósmej? O ÓSMEJ
TRZYDZIEŚCI?
- Będę.
- A po co tobie o ósmej
trzydzieści?
- Wiesz, Mireczko, bo jadę posprzątać
na grobach, zięć mnie wiezie, to bym wzięła.
- Proszę nie dotykać, chyba że
pani kupuje.
- A nie wiem, wie pan.
- Jak pani nie wie, to ja też nie
wiem.
- A pan by kupił? PAN KUPIŁ?
- Tak, proszę pani. Ja kupiłem.
Proszę nie trącać, bo się zniszczy i nie sprzedam.
- Ze zniczami bym wzięła, taniej
by wyszło. A znicze to dzisiaj po ile?
- Nie mam zniczy, proszę pani.
Tylko chryzantemy.
- E, bez zniczy to ja nie wiem.
- No a ile to postoi, ciekawa
jestem. Mireczko, jak myślisz, postoi?
- Chyba opadnie.
- No sam pan widzi, chyba opadnie.
- Uhm. Kiedyś opadnie. –
Sprzedawca zaprezentował światu wyraźnie rysujący się na twarzy szczękościsk,
jako metodę walki ze stresem oraz irytacją.
- A ja pojutrze chyba pojadę, to
nie wiem. Może jutro kupię.
- A po ile jutro będą?
- Po 20, tak jak dzisiaj. Tam
jest cena.
- Koło Tesco to mają po dziewięć.
Ale takie mniejsze.
- Mniej rozwinięte?
- Nie, mniej w ogóle.
- Mniej, no to taniej, ale
Mireczko, czy to postoi?
- Chyba opadnie.
- Jak jutro postawię na groby, to
i tak ukradną.
- W domu postaw, może podlej, to
do soboty jak znalazł.
- Chyba, że opadnie. Jak pan myśli,
do soboty postoi?